Minął sierpień, mija wrzesień, znów październik i ta jesień... Ale, ale! Nie ma zgody! Jeszcze czas pomidorówek na naturalnych pomidorach nie przeminął!
To jest dziwna pomidorówka, czy raczej czerwona zupa po prostu. Nie dlatego nawet, że bez śmietany (pamiętam aż nazbyt dobrze moje dzieciństwo z pomidorówką na kremówce), całkiem nie zabielana, wegańska. Przepis dziecinnie prosty dorzucę, jeśli chcesz, tylko daj znać.
No... nie wygląda przecudo!?
Aha. No dziś (bo zupa jest od wczoraj) nie ma ryżu ani makaronu - jak to zniesiesz? Zniesiesz to świetnie bo są placki. Z mąki ciecierzycowej. Mąka ciecierzycowa to moje odkrycie sprzed miesiąca - bardzo zdrowa, świetna do wszelkich placków i naleśników, panierowania (np bakłażana!!) bezglutenowa. Nie próbowałam jeszcze, ale na opakowaniu znajduje się także rekomendacja kosmetyczna - podobno maseczka z gram flour należy do bardzo dobroczynnych specjałów. Kosztuje co prawda prawie dychę za kilo, ale warto.
A te placki?? To po prostu mąka z ciecierzycy, łyżka kartoflanki, szczypta sody, woda, oliwa, sól, pieprz, tandori masala. Cienkie placki z ciasta o konsystencji gęstego naleśnikowego piecze się z dwóch stron na gorącej patelni. Po upieczeniu połamałam placki w trójkąty, polałam olejem lnianym, pastą sezamową i dorzuciłam bukiecik pietruszki. Oczywiście może być sama oliwa i pietruszka - też bomba.
Zrób sobie to też!! No, zrób. Dobre.