Rosz Haszana, nazywany inaczej Świętem Trąbek - pierwszy dzień nowego roku w kalendarzu żydowskim, przypada na pierwszy dzień miesiąca Tiszri, czyli w tym roku właśnie dziś. Strona, do której zaprowadzi Cię link podaje podstawowe informacje na temat obchodów święta. Sprawdź. Ja już poczytałam i wiem sto razy więcej niż wiedziałam wczoraj. To ciekawe.
Tak się składa, że mam też jedną książkę o kuchni żydowskiej (obecnie wyciągniętą spod folii malarskiej). Informuje ona, że podaje się wówczas okrągłe chały miodowe, pierniki i jabłka z miodem. wszystkie te słodkości mają symbolizować szczęście i pomyślność. Symboliczną wymowę ma także Mehren tzimmes (cymes z marchwi) - okrągłe krążki (ha, ha! przyp. KwK) warzywa oznaczają złote monety i wyrażają życzenia dostatku. Hebrajczycy przejęli od Babliończyków zwyczaj, nakazujący podanie baraniej głowy (aaaaaaaa!! a może tak swoje głowy podajcie!! przyp. KwK). Jest ona zapowiedzią wydarzeń, które mają nadejść (ale niestety, już nie dla tego barana... przyp. KwK). Niektórzy twierdzą jednak, że głowa zwierzęcia nawiązuje do biblijnej ofiary Abrahama i miesci się tym samym w obrębie tradycyjnej kultury judaistycznej - (Katarzyna Pospieszyńska "Cymes czyli kuchnia żydowska", Warszawa, kilka dekad temu - kiedy nie podano, ss. 5-6)
... ale, fuj z tym baranem! OK, może i jestem mało otwarta na kulturowe "mniam". I tu mi nie chodzi o to że jestem neowegefitą. Głowizna barania w ogóle nie brzmi super! Ale nasze noworoczne golonki też nie wzbudzały nigdy mojego zachwytu, więc może to specyfika noworocznego wypasu?
... a swoją drogą, skoro barania głowa ma zapowiadać nowe wydarzenia (bo to głowa zwierzecia = głowa, czyli początek czegoś nowego), to co ma symbolizowac golonka czyli górna część goleni (udo, podpośladek)? włochaty koniec tłustego roku? Zbliżający się koniec? Ma to sens. Ma.
... naturalnie, są też wegetariańscy Żydzi (nie tylko np sefardyjscy). Jak kto chce koszernie i wegetariańsko, to jest miejsce gościnne i nie drogo nawet. W Tel-Avivie. Nie. Nie w TYM Tel-Avivie. Tylko w restauracji Tel-Aviv. Znacznie bliżej niż w Izraelu, choć też daleko, bo w Warszawie, ale za to na ulicy Poznańskiej (yeah!). Czynne od niedawna. Podobno bardzo smacznie i miło. SPRAWDZĘ.
Chciałam dzisiaj przygotować Dynię po Sefardyjsku, która kiedyś polecała w gazecie pani Malka Kafka pospołu z celebrytą Michałem Pirógiem, ale w kuchni niepodzielnie panowali dzisiaj dwaj mężczyźni ze szpachlami i jedno, co tam przyrządzali, to gips. Niech to więc będzie zapowiedź nadchodzącego dobra. Niech tylko kuchnia wildecka na powrót będzie czynna, będzie wege dynia po sefardyjsku i cymes z marchwi. Pomarańczowo, słodko i pysznie (zdjęcie poniżej przedstawia akurat to drugie i pochodzi z portalu vegparadise. Czyli zachęcająco).
a na koniec Aleksander Gierymski (1850-1901), Święto Trąbek, ok. 1880
No, to szana towa, Przyjaciele (pokój ludziom i baranom)!
Nie traćcie głów na święta!
Nie traćcie głów na święta!
c.d.n.
Tak się składa, że pracuję w kawiarni, która jest filią Tel-Avivu, również mamy jedzenie od Yaffo (do Tel-Avivu jest codziennie wysyłana z Yaffo dostawa z pysznościami). Dużo dań jest nie tylko wegetariańskich ale i wegańskich, głównie zupy (polecam Czorbę i soczewicową z orzechami) ale też i dania, np. Eintopf, czy warzywa po marokańsku.
OdpowiedzUsuńNo, kochana, to cenna informacja!
OdpowiedzUsuńFajnie!