piątek, 26 marca 2010

Eatnig Animals



No, proszę! Mój ulubiony młody pisarz amerykański, Jonathan Safran Foer, wydał jesienią poprzedniego roku swoja nową książkę. Po dwóch świetnych powieściach, "Everything is illuminated" i "Extremly loud and incredibly close" (obydwie zdjadłam w całości, ledwie się powstrzymując, żeby ich nie pożreć na raz), tym razem pozycja z gatunku non-fiction. Książka "Eating Animals", poświęcona jest tematowi produkcji żywności pochodzenia odzwierzęcego w Stanach Zjednoczonych i polityce żywieniowej tego kraju. To tak na marginesie mojego lekko utopijnego pragnienia racjonalnego i erudycyjnego podejścia do weganizmu. Zdobyć. Przeczytać. Przemyśleć. Potem się wypowiadać.

środa, 24 marca 2010

Dupa Cukinii

W imieniu Redakcji dziękuję za wszystkie nadesłane odpowiedzi. Informuję ponadto, że synogarlice pocztowe niestety nie powrócą, gdyż nie pozostawiono adresów zwrotnych. Nie wykluczone, że dzięki społecznemu temu gapiostwu już wkrótce pojawi się przepis na gołąbki. A póki co, stosownie do sugestii, przepis na zupę z dupy cukinii. Na początek, poznajmy ją. Dupa cukinii wygląda tak: (Uwaga! Równie dobrze może znajdować się z drugiej strony):

Poza tym, że jest warzywem podwójnie dupiastym (jak nie próbować, zawsze zaczynamy od dupy strony), cukinia ma wiele zalet. Niesłusznie uznawana za warzywo mdłe, kojarzy się z tym, że na patelni zmienia się w papkę... Nie można się chyba mylić bardziej w kwestii chrupiącej cukinii. Jej potencjał jako składnika potraw jest całkiem spory. Warto powiedzieć, jakkolwiek by to zabrzmiało, że w przypadku cukinii liczy się rozmiar. Do większości dań używam małych cukinii, nie większych niż ogórki. Staram się wybierać nie przerośnięte - praktycznie nie ma w nich pestek i dobrze zachowują kształt w czasie przyrządzania (nie ma w nich jeszcze tego gąbczastego środka). Wyjątek stanowi cukinia faszerowana, z której i tak usuwam środek, żeby następnie zastąpić go nadzieniem. O surówkach, zapiekankach i faszerowaniu cukinii oraz o jej obłędnej, choć całkiem przypadkowej karierze jako składnika kanapek (po zamarynowaniu), będzie jeszcze czas opowiedzieć. Tymczasem - dupa....ehm, pardon...zupa.

PORA NA CUKINIĘ:
- 1 por
- 2-3 nieduże cukinie
- oliwa
- zielona pietruszka
- koperek
- pestki dyni
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa, imbir


Zrobić było to prosto: półkrążki pora i plasterki cukinii podsmażyłam na dużej patelni (sama najpierw cukinię przez moment, dopiero później dodałam pora, który dość łatwo przypalić). Kiedy wszystko zrobiło się szkliste, ale nadal jeszcze było zielone, przełożyłam warzywa do garnka i dolałam do 1,5 litra bulionu warzywnego z  kostki (jestem leniem, półprodukty mnie ratują) i natkę pietruszki. Po 30 minutach gotowania zupa jest gotowa. Trzeba ją jeszcze doprawić - według uznania solą i pieprzem, a KONIECZNIE szczyptą gałki muszkatołowej i imbiru.

Zupę można gładko skremować (= zmiksować na gładki krem), wymieszać z podpieczonymi na patelni pestkami dyni, podawać ze świeżym koperkiem i jogurtem (jak zrobić ten bajerancki szlaczek na zupie? Delikatnie wpuścić jogurt na środek talerza. Kiedy lekko opadnie, drugim końcem łyżki "wyciągnąć" jogurt na boki płynnym ruchem) Jest to kolejna propozycja kulinarna o zerowym stopniu trudności, prezentująca jednak coś w rodzaju własnej smakowej poetyki. To mariaż słodkiej, delikatnej cukinii i wyrazistego, aromatycznego pora, pobłogosławiony przez pikantno - gorzkie przyprawy i zielone dodatki. Nietypowy happy-end tej pary wyraża się tu w słowach "i żyli krótko i uszczęśliwili wielu" - bo zupa znika bardzo szybko.

Amen.

O czym będzie następna historyjka? TO ZALEŻY TAKŻE OD CIEBIE!


A) o dupie Maryni

B) o zupie z cukinii

Sugestie i propozycje można nadsyłać
za pośrednictwem gołębi pocztowych.

Nie ma jednak żadnej gwarancji, 
że redakcja weźmie je pod uwagę.

wtorek, 23 marca 2010

Atrakcyjna Refleksjo, hej, zatańcz dla mnie na tym stole, maleńka!

Oj, dzisiejsze obiadowe warzywne risotto w ilości, która zadowoliłaby małą armię samurajów (czy samurajowie jadali risotto? Czy Bushido przewidywał zasady opychania się owastnym ryżem?)... to trzeba raczej przemilczeć. Tylko jak, skoro będzie z lodówki straszyć przez kilka kolejnych dni? Można spróbować odwrócić uwagę. A, że dziś uderzam w napoje, to na dobry wieczór (a właściwie noc roboczą), jeszcze jeden. Nie byle jaki. W sam raz na pokuszenie tytułowych atrakcyjnych refleksji.

LA COPA DEL CUBA
- 1/2 szklanki wody
- 1 szklanka mleka roślinnego
- 1 męska łyżka kakao
- 1 łyżeczka cukru

- wanilia (aromat albo cukier waniliowy)
- tobasco (chili albo pieprz kajeński)
- szczypta soli
- 30 ml białego rumu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...