tag:blogger.com,1999:blog-21751364587709722132024-02-19T23:06:07.204+01:00* KREACJA W KUCHNI *Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.comBlogger132125tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-49054418215830837272014-05-05T16:09:00.000+02:002014-05-06T16:10:05.318+02:00Wilda je, je, je!!!Wiosna, wiosna, radość i zadowolenie. Akcje społeczne i różne działania wespół wzespół<br />
<br />
Jeszcze miesiąc temu byłam na łyżwach. Z pewnością było to ostatnie wyjście na łyżwy w tym sezonie i choć lodowisko przygotowane było dobrze, to myślałam, że stopnieje na myśl o nadchodzącej podwyżce Celsjuszy - jeśli nie w pogodzie to już na pewno w moich osobistych kategoriach. Jak się okazało, radość z wiosennych ociepleń okazała się odrobinę przedwczesna i maj zastał nas dość chłodno, ale było kilka naprawdę przyjemnych dni i wieczorów.<br />
<br />
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-9zGvk1c6yYQ/U2jrqbNmlCI/AAAAAAAAEkY/IIHrh1MCHQY/s1600/10151303_803093856369612_1081455949969080363_n.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-9zGvk1c6yYQ/U2jrqbNmlCI/AAAAAAAAEkY/IIHrh1MCHQY/s1600/10151303_803093856369612_1081455949969080363_n.jpg" height="320" width="225" /></a>Mój instynkt dawcy i działacza ma się dobrze. Dawca krwi (a być może szpiku), dawca dobrego samopoczucia, dawca czasu. To wszystko wspaniałe i daje prawdziwą satysfakcję. <i>You can't always get what you want</i>, jak śpiewali Stonesi, ale... you can give as much as you want.<br />
<br />
Był Vegan Lunch w Meskalinie - Root Lunch, jak dotąd najlepiej przemyślane menu ze wszystkich lunchy, w jakich miałam przyjemność pomagać. Będzie o tym w innym poście, achronicznie, a chuj tam.<br />
<br />
A potem (a tu przedtem) była przemiła sobotnia akcja na Wildzie. Kto by jeszcze nie wiedział, jestem - przynajmniej aktualnie, a właściwie ponownie - Wildzianką. 26 kwietnia dzięki inicjatywie Stowarzyszenia WILdzianie, współpracy MPK Poznań, organizacjom Kejter też Poznaniak oraz Generatorowi MALTA odbyło się Sprzątanie Wildy.<br />
<br />
Tak więc mieszkańcy wespół się wzięli i ochędożyli swój fyrtelek na glanc. Umyto słupy, posprzątano psie kupy, pozrywano nielegalne plakaty i zrobiono dużo dobra. A na koniec... na koniec był piknik w Ogrodzie Wilda.<br />
<br />
Ogród Wilda to taki skwer zagospodarowany społecznie, pomiędzy dwoma domami. Dzięki pracy i energii garski osób miejsce dawnego dzikiego śmietniska zajął przyjemny zakątek z roślinami dzielnie radzącymi sobie na niegościnnej, gruzowatej ziemi. Jest coraz ładniej, pojawił się pojemnik na wodę, którą dostarczają raz na jakiś czas strażacy :)))<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-qACjog2ritQ/U2jrohs6L-I/AAAAAAAAEkU/nVhcxYPYnlA/s1600/10273462_761504310549878_375667125425441094_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-qACjog2ritQ/U2jrohs6L-I/AAAAAAAAEkU/nVhcxYPYnlA/s1600/10273462_761504310549878_375667125425441094_n.jpg" height="396" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Ah, no i ten piknik. Razem z młodymi Wildzianami przygotowaliśmy dla całej dużej grupy zmęczonych sprzątaczy dwie fantastyczne sałatki. Jedną na bazie jarmużu (tak, o tej porze tylko z Biedry), drugą na bazie botwinki. Proste i pyszne. Poniżej podaję proporcje "domowe", bo ilości, które przeszły przez moje ręce w ogródku przekraczają możliwości nawet wielkich głodomorów :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-kaEU0ZcrYsI/U2jsQGGpiEI/AAAAAAAAEkg/YNbLz5SjfHM/s1600/wwwDSC_0571.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-kaEU0ZcrYsI/U2jsQGGpiEI/AAAAAAAAEkg/YNbLz5SjfHM/s1600/wwwDSC_0571.jpg" height="262" width="400" /></a></div>
<b><u>1. Jarmuż z gremolatą cytrusową </u></b><br />
<br />
<b>Składniki: </b><br />
<br />
* 4 garście pokrojonego dość drobno jarmużu (usunąć twarde łodyżki)<br />
* pęczek natki pietruszki<br />
* 1 cytryna<br />
* 1-2 pomarańcze<br />
* 1-2 ząbki czosnku<br />
* 4 łyżki ziaren słonecznika<br />
* 100 g kaszy kus kus<br />
* kilka łyżek oliwy<br />
* 1 łyżeczka octu balsamicznego<br />
* sól, pieprz<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-N5MyrTbkzhA/U2jsTNXcAPI/AAAAAAAAEks/Y0lpxJG_Fag/s1600/wwwDSC_0596.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-N5MyrTbkzhA/U2jsTNXcAPI/AAAAAAAAEks/Y0lpxJG_Fag/s1600/wwwDSC_0596.jpg" height="212" width="320" /></a></div>
<b>Przygotowanie: </b><br />
<br />
GREMOLATA (gremolata tradycyjnie składa się z pietruszki, cytryny, czosnku i oliwuy i podawana jest do mięsa, ale ja ją oswoiłam):<br />
<br />
posiekać drobno natkę pietruszki i czosnek, zetrzeć skórkę z cytrusów. Wymieszać składniki, dodać oliwę, ocet, sok z pomarańczy i cytryny (według uznania, najpierw proponuję dodać trochę, a potem najwyżej dokwasić na końcu). Odstawić gremolatę, żeby smaki się dobrze wymieszały.<br />
<br />
Kuskus przygotować na sypko, ziarna słonecznika uprażyć na suchej patelni, jarmuż pokroić drobno, usuwając grubsze łodyżki.<br />
<br />
Wszystko wymieszać.<br />
<br />
JEŚĆ<br />
<br />
<br />
<b>2. Sałatka z botwinki, czyli chłodnik na sucho</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-P8rNuRK8v7o/U2jsqmoANzI/AAAAAAAAEkw/lN1eHxDRpqg/s1600/wwwDSC_0559.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-P8rNuRK8v7o/U2jsqmoANzI/AAAAAAAAEkw/lN1eHxDRpqg/s1600/wwwDSC_0559.jpg" height="255" width="400" /></a></div>
<b>Składniki: </b><br />
<br />
* pęczek botwinki<br />
* pęczek rzodkiewek<br />
* 1 średni ogórek sałatkowy<br />
* pęczek koperku<br />
* pęczek szczypiorku<br />
* oliwa<br />
* sól, pieprz, sok z cytryny<br />
* grzanki albo pieczywo pszenne do ich przygotowania<br />
<br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b>Przygotowanie: </b><br />
<br />
Nic prostszego!<br />
<br />
Botwinkę (wszystko poza bulwami, a więc łodygi i liście) trzeba pokroić w dwucentymetrowe kawałki, rzodkiewki w półkrążki, a ogórka w kostkę (ogórka warto odsączyć na sitku).<br />
<br />
Składniki wymieszać z posiekanym koperkiem i szczypiorkiem, dodac odrobinę oliwy i przyprawić.<br />
<br />
Dobrze podać z grzankami, które najlepiej przygotować samodzielnie (pokrojone w kostkę pieczywo pszenne trzeba na niedużym ogniu piec na złoto na odrobinie oliwy), ale w warunkach polowych bez kuchni musieliśmy się obejść gotowymi grzankami. Też były pyszne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-X211joQVroM/U2js0CbOc3I/AAAAAAAAEk4/-31m8SDNKxU/s1600/1924912_761504350549874_7712584361642914673_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-X211joQVroM/U2js0CbOc3I/AAAAAAAAEk4/-31m8SDNKxU/s1600/1924912_761504350549874_7712584361642914673_n.jpg" height="480" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
To by było na tyle z ogrodu.<br />
<br />
Wkrótce razem z Vegan Hooligan Crew przygotowuję jednodniową ucztę cukierniczą w MiXtura vege cafe w Poznaniu.<br />
<br />
Słodka MiXtura już 11 maja! Czuwaj!<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-62545596115196570872014-03-19T23:12:00.001+01:002014-03-19T23:28:01.125+01:00Wege SkorupiakiSpokojnie, żaden pustorak nie ucierpiał w tym dzaiałaniu.<br />
<br />
Pamiętam, ze w moim domu rodzinnym duży elegancki słój z makaronowymi olbrzymimi muszlami stał na jednej z szafek kuchennych. Wtedy nie znałam pięknej nazwy "conchiglioni". Do ozdoby trochę, a trochę, żeby pamiętać, że kiedyś mamy w planie je ugotować i nafaszerować czymś dobrym. W tamtym czasie "dobrym" oznaczało "mięsem". Ale to było dawno, a w moim rodzinnym domu mięso nadal jest chętnie jedzone, w niemałych ilościach i różnorodnych odmianach.<br />
<br />
Ale odetnijmy się od tej historii, ponieważ - z mięsem czy nie - muszle nigdy nie zostały przyrządzone. Nie bardzo było wiadomo jak, a może było to czasochłonne, a może jeszcze inne przyczyny doprowadziły do tego, że makaron najzwyczajniej na świecie zbrzydł, zakurzył się i pokruszył. I tyle go widzieli...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-taoZ_RjE-_0/UyoOSshKYOI/AAAAAAAAEhw/vcsoxpt_oHY/s1600/100_1631mini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-taoZ_RjE-_0/UyoOSshKYOI/AAAAAAAAEhw/vcsoxpt_oHY/s1600/100_1631mini.jpg" /></a></div>
<br />
... aż do niedawna. Aż do czasu, kiedy upolowałam podobny w supermarkecie. Lepszy, bo karbowany i grubszy. Teraz już mi całkiem się opatrzył, bo okazał się cudownym rozwiązaniem jedzenia na wynos, jedzenia do pracy, jedzenia bankietowego do łapki itp., ale wtedy to była pierwsza przygoda.<br />
<br />
I tak nadziabałam dwoma farszami: szpinakowym z tofu oraz pikantnym z soczewicą i pieczoną papryką.<br />
<br />
Wszystko w sosie pomidorowym.<br />
<br />
Naprawdę sobie cenię ten przepis, więc go nie zmieniam, haha.<br />
<br />
<u>Wege Jumbo Skorupiaki - czyli Conchiglioni </u><br />
<br />
Najpierw zrobić farsze, ugotować makaron i zrobić sos pomidorowy, na końcu nadziewać i układac w formie<br />
<br />
<b>FARSZ ZIELONY (tofu i szpinak)</b><br />
1-2 opakowania mrożonego szpinaku (zależy, czy ma być bardziej tofu, czy bardziej szpinakowe)<br />
2-3 kostki tofu naturalnego<br />
2 ząbki czosnku<br />
1 nieduża cebula<br />
sól, pieprz, oliwa<br />
<br />
Po prostu poddusić cebulkę i czosnek z rozmrażającym się spinakiem, doprawić i dodać tofu.<br />
volia!<br />
<br />
<b>FARSZ CZERWONY (soczewica i papryka)</b> soczewicy czerwonej<br />
1 czerwona cebula<br />
1 duża papryka czerwona<br />
1 papryczka chilli lub odrobina sproszkowanego chilli<br />
1 - 2 marchewki<br />
1 szklanka zmielonych pomidorów<br />
sól, oliwa<br />
<br />
Na oliwie poddusić cebulę, marcher i paprykę z chili, po czym dosypać soczewicę (suchą). kiedy się lekko upraży (delikatnie!) należy zalać całość zmielonymi pomidorami. Obserwować jak soczewica wchłania sok i w razie czego dolać jeszcze.<br />
<br />
<b>SOS POMIDOROWY NAJPROSTSZY</b><br />
2 ząbki czosnku<br />
2 szalotki albo nieduż cebulka<br />
1 kg pomidorów albo 2 puszki krojonych<br />
papryka czerwona słodka w proszku, sól, oliwa, chilli, świeża bazylia<br />
<br />
Na oliwie krótko zeszklić cebulkę i czosnek, wrzucić pomidory, doprawić i gotować chwilę. Na końcu dodać posiekaną bazylię.<br />
<br />
<b>MAKARON UGOTOWANY? Al dente, moi Państwo, Al dente, a nie mlaskanie w rytmie polskiej kluski!!!</b><br />
<br />
Kiedy makaron jest ugotowany, trzeba ostrożnie oddzielać od siebie muszle i faszerować. Układać na talerzu albo w formie według uznania kolorystycznego i gustu. Niema potrzeby zapiekać - wszystko jest już ugotowane.<br />
<br />
Przedpodaniem dołożyć ćwiatrki świeżych pomidorów i dużo bazylii.<br />
<br />
Równie dobrze smakuje na zimno, co na ciepło.<br />
Tak samo dobrze w ręce, co na talerzu/widelcu<br />
W domu i w plenerze<br />
na obiad i kolację<br />
jako przystawka albo danie główne.<br />
<br />
Ocean możliwości.<br />
<br />
but no shell was hurt.<br />
<br />
Jedzcie ładnie!Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-58105354487071994952014-02-26T17:23:00.001+01:002014-02-26T22:17:27.663+01:00W W W W W W W W W W<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-20gffsZ26kU/Uw5L2wVpRtI/AAAAAAAAEgM/4wHZSfwJaus/s1600/poczo.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-20gffsZ26kU/Uw5L2wVpRtI/AAAAAAAAEgM/4wHZSfwJaus/s1600/poczo.jpg" height="320" width="320" /></a></div>
Aż nie wiadomo, od czego zacząć. Dwa lata hop.<br />
<br />
W metryce trzydzieści to liczba, nie miara. W portfelu drobne - na szczęście, bo na co. W szafie zbiór kiecek - próżny, niedomknięty. W kieszeniach (jednak) kamienie na drogę, w plecaku spadochron już ponad półwieczny. W lutym... ach! W lutym jest zawsze najgorzej. W lutym bywam zazdrosna. W najmniej spodziewanym momencie. W lutym nie jestem sobą, bo jestem zbyt i nie dosyć. W najbliższych planach mam księżyc w nowiu albo i w pełni. W niebieskim świetle przeczytasz na górze i w dole brzucha te drogocenne zapiski, które tam ktoś umieścił. Trzy po trzy, w tył i w przód. *<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">* Autorka zdaje sobie sprawę, że przyjmowanie formy wyliczenia może robić wrażenie uzurpowania sobie umiejętności posługiwania się mową wiązaną, ale w żadnym wypadku tak nie jest. Że plecie bez związku, to nie znaczy, że wiąże.</span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">** po lewej: Michał Martychowiec, <i>In Memory</i>, site-specific, 2013, Signum Fondazione Palazzo Dona', Wenecja; fot. M. Sokolnicka, 2013</span><br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-80197891899588710672012-02-16T21:56:00.000+01:002012-02-16T23:09:01.192+01:00Słowa kluczowe: śnieg, przeziębienie, nieporozumienia, mandat.Czasami naprawdę lepiej nie wychodzić z domu. To się czuje i nie należy przeginać z wciskaniem sobie przymusu opuszczania łóżka. Symptomy i rozwój sytuacji? Bardzo proszę.<br />
<br />
Już od rana wszystko wypada z rąk i tylko cudem nie tłucze się na posadzce kuchennej, potykasz się na prostej drodze, brnąc w śniegu (w imię tych 10 tysięcy kroków dla zdrowia), czujesz, ale głośnym gwizdaniem ignorujesz nadchodzące przeziębienie, niczego nie załatwiasz jak trzeba, łapiesz się na tym, że krzyczysz na swojego szefa, zapominasz o umówionym spotkaniu, a w drogę powrotną do domu już wsiadasz do tramwaju (żeby jak najszybciej zamknąć się w pokoju i zasłonić okno, pal sześć dzienną porcję ruchu), kasujesz bilet, a potem jest kontrola i - może wypadł przy wkładaniu urękawiczoną dłonią do kieszeni w puchówce a może go zjadłaś - nie możesz go znaleźć i dostajesz mandat.<br />
<br />
No, ja pier.<br />
<br />
Brak przytomności i i słabe osadzenie w rzeczywistości od rana skutkuje eskalacją zła i agresji świata wobec mięczaków i osób chwilowo nie kumających czaczy. Wniosek prosty: nie trzeba postępować wbrew naturze, bo to się mści. Jednak.<br />
<br />
Późna kolacja wielce wskazana. I choć jedzenie w łóżku jest trochę świętokradztwem, to dzisiaj popełniam je z premedytacją.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-zzxijHp-1WU/Tz1pKkHT2QI/AAAAAAAAEUI/Jovp7HJ_6zI/s1600/100_1557.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-zzxijHp-1WU/Tz1pKkHT2QI/AAAAAAAAEUI/Jovp7HJ_6zI/s1600/100_1557.JPG" /></a></div>
<br />
<br />
<b><u>Udawane wegeburito - zdecydownie najlepsze, co mnie dziś spotkało.</u></b><br />
<br />
<b><u>Składniki (na ok 4 porcje):</u></b><br />
<br />
- tortilla (gotowiec, wiem, wiem, że to syf)<br />
- 1 puszka czerwonej fasoli<br />
- 1 duża cebula<br />
- 1 ząbek czosnku<br />
- 1 puszka pomidorów (o tej porze roku są lepsze niż surowe a witamin mają pewnie tyle samo)<br />
- pół czerwonej papryki słodkiej<br />
- szczypta chili<br />
- oliwa<br />
- sól<br />
- natka pietruszki<br />
<br />
<b><u>Przygotowanie (jedyna właściwa wersja ekspres):</u></b><br />
1. Pokroić cebulę i paprykę w dość drobną kostkę, czosnek w plasterki i podsmażyć to chwilę na oliwie. Posolić i doprawić chili.<br />
2. Po chwili dodać odcedzoną fasolę, chwilę poddusić i dodać pokrojone w kostkę pomidory. Po kilku minutach, kiedy nadmiar wody odparuje, farsz jest gotowy.<br />
3. Tortillę kładziemy na chwilę na suchą patelnię, żeby zrobiła się elastyczna.<br />
4. Wykładamy część farszu na placek, posypujemy pietruszką (dużo!!!) i zawijamy.<br />
5. Jemy oglądając ulubiony serial.<br />
6. Popijamy grzanym piwem.<br />
7. Wyciągamy wnioski z dzisiejszej - nazbyt chyba pochopnej - decyzji opuszczenia domu i zasypiamy z mocnym postanowieniem poprawy.<br />
8. Raz jeszcze wzdychamy nad kwestią mandatu i już naprawdę zasypiamy.<br />
<br />
<br />
<br />Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-48640798374094382182012-02-15T22:48:00.000+01:002012-02-15T23:36:26.552+01:0010 tysięcy10 tysięcy kroków to norma ruchu, wyznaczona dla przeciętnie (ze wskazaniem, jednak, ku "mało") aktywnej osoby. 1... 2... 3... 4... i tak dalej. Czyli, innymi słowy, idę dalej. Krok za krokiem.<br />
<br />
Powrócona z autobanicji, zdążyłam zmienić pracę, fryzurę, status podatkowy, poglądy na ważkie kwestie moralne oraz kilka innych spraw, o których nie tutaj. I teraz: praca - dom (a w nim praca) - instytut - lodowisko - sklep - dworzec PKS/PKP - z rzadka jakaś kawiarnia, restauracja, albo knajpa najpodlejszego sortu. 10 tysięcy kroków pyka nie wiadomo kiedy.<br />
<br />
Tak samo, zresztą, jak mój cały czas. Nie wiadomo kiedy właściwie mija.<br />
<br />
Przyznam, że panowanie nad jadłospisem i rozsądnym składem talerza przy pełnoetatowej pracy i całej reszcie punktów w harmonogramie wymagało początkowo trochę wysiłku, ale to możliwe i potrafi być bardzo satysfakcjonujące.<br />
<br />
Mikrofalówka, czajnik elektryczny, kuchenka i lodówka w pracy oczywiście czynią całą sprawę niezwykle łatwą i moja poprzednia praca była pod tym względem bardzo sprzyjająca. Teraz, w odmiennych warunkach, przebywając z własnej woli w bismarckowskich murach (i w pokoju z przepięknym widokiem), doszłam już do wprawy w korzystaniu z jedynego obecnego tu sprzętu AGD, czyli ekspresu przelewowego do kawy. Kawa to chyba jedna z najrzadziej przyrządzanych w nim specjałów, hehe. Ale o tym może kiedy indziej.<br />
<br />
Po tęgich mrozach przyszło lekkie ocieplenie, śnieg wali... a jak nawali to topnieje. A ja - tup, tup 10 tysięcy. Na całe szczęście, suchą nogą, bo niemal cudem udało się wypatrzeć i nabyć całkiem przyjemne dla nóg, oka i kieszeni buty, całkowicie nie skórzane. Nie lichy to plus w całej sytuacji, co nie zmienia faktu, że pragnienie jak najszybszego powitania wiosny nie opuszcza mnie już od pewnego czasu.<br />
<br />
Nie może więc dziwić poniższy obrazek. Zielony, chrupiący szpinak, delikatny makaron ryżowy i bardzo ciekawa kombinacja duszonych warzyw. Brzmi, jak idealne rozwiązanie na zimowy późny obiad: nie zbyt ciężkie, a jednak sycące danie, niezwykle rozgrzewające za sprawą imbiru.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-1r75k51pPjQ/TzwYcyFc4oI/AAAAAAAAET4/HKuxIbzYMEQ/s1600/100_1696mini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-1r75k51pPjQ/TzwYcyFc4oI/AAAAAAAAET4/HKuxIbzYMEQ/s1600/100_1696mini.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Pm-qiLdM5Rk/TzwYaf_4XXI/AAAAAAAAETo/GJctNtpK7ak/s1600/100_1685mini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Pm-qiLdM5Rk/TzwYaf_4XXI/AAAAAAAAETo/GJctNtpK7ak/s1600/100_1685mini.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-ad6HfpyhZ3Y/TzwYbgsktdI/AAAAAAAAETw/PbDNgfqTgKY/s1600/100_1687mini.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ad6HfpyhZ3Y/TzwYbgsktdI/AAAAAAAAETw/PbDNgfqTgKY/s1600/100_1687mini.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<b><u>Czego potrzeba (na 2 porcje):</u></b><br />
<b><u><br /></u></b><br />
- pół paczki makaronu ryżowego (czyli połowa tego, co widać na zdjęciu powyżej)<br />
- świeży szpinak<br />
- 1 por
<br />
- 2 duże ząbki czosnku
<br />
- 1 mała bulwa kopru włoskiego (ja zużyłam połowę)<br />
- 1 korzeń pietruszki<br />
- 1 cukinia
<br />
- kawałek świeżego imbiru (ok 3 cm)<br />
- pół cytryny<br />
- oliwa lub olej (3-4 łyżki)<br />
- sól<br />
<br />
<b><u>Jak to zrobić (jak zwykle prosto i szybko):</u></b><br />
<br />
1. umyć i pokroić warzywa:<br />
- szpinak pozostawić na ściereczce do osuszenia<br />
- por w krążki<br />
- czosnek posiekać
<br />
- koper w cienkie paski<br />
- pietruszkę obrać i zestrugać cienkie paski obieraczką do warzyw.<br />
- cukinię w półplasterki
<br />
- imbir zetrzeć na tarce<br />
<br />
2. Stopniowo wrzucać warzywa na rozgrzaną oliwę/olej. Można w takiej kolejności, jak powyżej. Por trochę osolić, żeby się nie spalił.<br />
<br />
3. Makaron ugotować według przepisu na opakowaniu (gotuje się krótko) i odcedzić.<br />
<br />
4. Poduszone warzywa skropić sokiem z cytryny, ewentualnie dosolić jeszcze ciut.<br />
<br />
5. Na talerzu układac szpinak, na nim makaron a na końcu warzywa.<br />
<br />
6. Jeść, czuć się wyśmienicie!!!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b>BON APETIT!</b></div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-31790132863483823592011-12-27T14:33:00.001+01:002011-12-27T14:36:46.023+01:00Piszą, piszą...Zanim i ja napiszę - bo przecież tak bardzo tęsknisz za choćby kupką pikselików ode mnie - powiadamiam, że napisali o mnie. Nie tylko o mnie zresztą. Weganizm okiem laika. Chyba strawny :) <a href="http://ciekawesmaki.pl/2011/12/goscinny-wpis-weganska-kanapka/">KLIK!</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-naus3fAUhA8/TvnI_CMzItI/AAAAAAAAETE/8ppMHJ9beQc/s1600/vega.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-naus3fAUhA8/TvnI_CMzItI/AAAAAAAAETE/8ppMHJ9beQc/s1600/vega.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
A tutaj recenzja z zaprzyjaźnonego "Majonez vs Hummus" (ciągle trwam przy opcji "hummus rulez"):<br />
<br />
<a href="http://majonezversushummus.blogspot.com/2011/11/kolacja-u-kreacji.html">KLIK!</a><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://majonezversushummus.blogspot.com/2011/11/kolacja-u-kreacji.html"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-W1jkSLUrP5w/TvnJwWZ5SkI/AAAAAAAAETQ/5diS9UfGDTI/s1600/vega2.jpg" /></a></div>
<br />Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-24267647379603159972011-11-11T16:11:00.001+01:002011-11-11T16:15:55.117+01:00Z ziemi włoskiej do Polski - TROTTOLE!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-KpJXGx3AHdI/Tr07-JpJsLI/AAAAAAAAESs/FfxhWoHweJg/s1600/100_1650.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-KpJXGx3AHdI/Tr07-JpJsLI/AAAAAAAAESs/FfxhWoHweJg/s640/100_1650.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
W ramach świątecznych czynności, obiad z ziemi włoskiej to Polski - trottole (czyli bączki) - kolorowy makaron z sosem pomidorowym, z szalotką, czosnkiem i pietruszką.<br />
<br />
Bardzo świątecznie.Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-85933337645063283922011-10-25T17:34:00.000+02:002012-02-15T20:13:26.726+01:00Nagła interwencja AniołaGospodarz domu przy ulicy Alternatywy 4 doznał wzburzenia na widok kompozycji kolorystycznej, jaka powstała w efekcie dezynwoltury, braku społecznej odpowiedzialności i nieobywatelskiej postawy jednej z lokatorek.<br />
<br />
Takoż, ja sobie pofantazjowałam i wymieszałam trzy kolory soczewicy w zapiekance. A do tego inne warzywa. Efekt wywołał pewną konsternację. Początkowo nie było w niej groszku, który dodałam w nadziei na polepszenie walorów wizualnych... Na próżno. No, bo jak to teraz wygląda??? No...? Ale, czy ktoś się czepia koloru mielonych, albo wątróbki, albo kaszanki, albo zrazów? Nie często. Więc nie ma co za dużo wymyślać.<br />
<br />
Jak się wymiesza czerwony, czarny i zielony, to musi wyjść brązowy. To rudymenta wiedzy o kolorach!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-se52dJzaKTA/TqSfNHBEGiI/AAAAAAAAESg/aVh-CXCgpAc/s1600/100_1572.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://4.bp.blogspot.com/-se52dJzaKTA/TqSfNHBEGiI/AAAAAAAAESg/aVh-CXCgpAc/s640/100_1572.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Jeśli kogoś jednak widok nie zniechęca, to dodam, że w smaku było naprawdę, naprawdę wielce okej! Jadłam to na ciepło, potem jeszcze na zimno, a potem na kanapkach.<br />
<br />
<br />
<u>Składniki:</u><br />
<u><br /></u><br />
- 1 kubek soczewicy czerwonej<br />
- 1 kubek soczewicy czarnej (black beluga)<br />
- 1 kubek soczewicy zielonej<br />
- 1 spora cebula<br />
- 2 marchewki<br />
- 1 pietruszka<br />
- groszek konserwowy<br />
<br />
<br />
<u>Preparacja w skrócie:</u><br />
<br />
Cebulę kroję w kostkę, marchew i pietruszkę ścieram na tarce. Wszystko razem podsmażam chwilę na gorącej oliwie, z dodatkiem soli i pieprzu. Po kilku minutach zalewam całość 3 kubkami wody (potem dolewam więcej, zależy jak soczewica wchłania wodę, chodzi o to, żeby się nie przypalała, a żeby na końcu nie odlewać wcale wody). Gotuję niemal do miękkości, po czym zakrywam garnek i odstawiam na kwadrans.<br />
<br />
I to już. Nie należy oceniać tego po wyglądzie!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<object height="437" width="600"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/kSG64VE0cfU?version=3&hl=pl_PL">
</param>
<param name="allowFullScreen" value="true">
</param>
<param name="allowscriptaccess" value="always">
</param>
<embed src="http://www.youtube.com/v/kSG64VE0cfU?version=3&hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" width="600" height="437" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
<br />
<u><br /></u><br />
<u><br /></u>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-65487583509008232872011-10-23T12:30:00.000+02:002012-10-06T13:56:21.930+02:00Ko..ko...ko... kokosowe kurki love!Jesień odwróciła od nas słoneczną twarz i ostatni raz machnęła złotym warkoczem na odchodne. Będzie teraz, oj, niewesoło. Dzisiaj rano był przymrozek i szron. Serio. Byłby to zapewne powód do płaczu, gdyby nie szereg oczywistych zalet nadchodzącego zimna w powietrzu (a wkrótce później także zimy w kalendarzu), takich jak lodowisko o rzut beretem oraz fakt że w całkiem dobrze wyglądam w beretach, czapkach i innych takich nagłowach.<br />
<br />
Póki jednak jeszcze jesiennie, podrzucam przepis na sos kurkowy - niekwestionowany hit stołu.<br />
<br />
Kasza gryczana z sosem kurkowym to dość tradycyjne polskie jedzenie, zawierające - według starego przepisu - góry masła i morze śmietany. A tu nie, nie łapiemy sadła na zimę bo oliwa i mleko kokosowe tworza zgrabną alternatywę. Na tym polega dość istotna modyfikacja, bo reszta to oldschool. I mam tu na myśli zarówno pomysł, jak i wykonanie.<br />
<br />
Obieraliście kiedyś kurki? To jest robota w starym stylu - polecam jako czynność socjalizującą przy wspólnym gotowaniu. Moczenie, płukanie, wydziobywanie mchu, odcedzanie, krojenie... I jeśli się w trakcie tej czynności nie pokłócicie, to i kolacja będzie miła.<br />
<br />
I efekt będzie tak piękny (tak, jestem wobec tych kurek bezkrytyczna):<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Zz0PQQaqNe8/TqSWKT4LRkI/AAAAAAAAESY/ZW3X9agYmOQ/s1600/100_1591.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-Zz0PQQaqNe8/TqSWKT4LRkI/AAAAAAAAESY/ZW3X9agYmOQ/s640/100_1591.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<u>Składniki (dla 4 osób):</u><br />
<u><br /></u>
- duże pudełko kurek (kill me, nie wiem, ile ważyły, ale myślę, że ok 500-600 g)<br />
- 2-3 cebule<br />
- garść pokruszonych orzechów włoskich<br />
- kilka łyżek mączki grzybowej* (można nie dodawać, dodaje potrawie dużo uroku)<br />
- pęczek pietruszki<br />
- puszka gęstego mleka kokosowego<br />
- oliwa, sól, pieprz.<br />
<br />
- kasza gryczana lub inna (kiedyś użyłam kuskus i było bardzo smaczne!)<br />
<br />
<br />
<u>Porządek czynności:</u><br />
<u><br /></u>
1. Na początek najtrudniejsza część prac: kurki moczę w ciepłej wodzie na ok - 15 minut. Robię to w zlewie, żeby miały sporo miejsca. Po tym czasie płuczę, zalewam wodą ponownie i, biorąc każdą do ręki, obieram z mchu, ewentualnie kroję gdy są duże i wrzucam do cedzaka. Lepiej, żeby nie miały za dużo wody, bo i tak sporo wypuszczą.<br />
<br />
2. Pokrojoną cebulę podsmażam na oliwie z solą, żeby się nie spaliła, tylko zeszkliła.<br />
<br />
3. Partiami dodaję kurki, zwiększając gaz. Jeśli wypuszczą bardzo dużo wody, to ją odlewam; potem się przyda, ale na razie chodzi o to, żeby grzyby się podsmażyły, a nie gotowały.<br />
<br />
4. Kiedy kurki są porządnie podduszone z cebulką (ok 15-20 minut) dorzucam pokruszone orzechy i doprawiam całość solą i pieprzem.<br />
<br />
5. Po kolejnej chwili, dolewam mleko kokosowe, dosypuję mączkę grzybową i, ewentualnie, wcześniej odlany płyn spod grzybów.<br />
<br />
6. Teraz już na zmniejszonym ogniu, gotuję całość kolejne 15-20 minut, aż naturalnie zgęstnieje, część płynu wyparuje a smak grzybów przejdzie do mleka kokosowego (sos robiony na szybko jest za słodki).<br />
<br />
7. W tym czasie gotuje się kasza.<br />
<br />
8. Na koniec jeszcze doprawiam (to danie potrzebuje raczej sporo pieprzu) i dodaje sporo pietruszki.<br />
<br />
Doskonałym sezonowym towarzystwem dla tej potrawy jest zupa dyniowa i tarteletki z gruszkami. SPRAWDZONE. Działa.<br />
<br />
<br />
<span class="Apple-style-span" style="font-size: x-small;">* <i>mączka grzybowa powstaje po zmieleniu na proszek suszonych grzybów leśnych. Moja mama robi taką mączkę co roku z nóżek od grzybów, bo kapelusze wykorzystuje do innych potraw, do zup, bigosu itd. </i></span><br />
<br />
<br />
<br />Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-7044650570715928142011-09-29T00:17:00.000+02:002011-09-29T00:17:46.704+02:00Things are getting bad. Send more cookies!<div style="text-align: justify;">
Czasami marzę o resecie pamięci, takim jak w <i>Eternal Sunshine of the Spotless Mind. </i>Ech! </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie twierdzę, że ciastko mogą w tym względzie pomóc, ale na pewno nie zaszkodzą. Nie, nie promuję zażerania zmartwień - chodzi mi raczej o to, że robienie ciastek może mieć działanie uspokajające. A kolejny etap - rozdawanie znajomym, bardzo cieszy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiewiórki są przecież urocze. Twarde, niczym płyta paździerzowa - dokładnie tak, jak już wspominałam. Ale znalazły swoich oddanych wielbicieli. Bo - tylko popatrz - czy można im się oprzeć? </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-OdnpJG2_fEQ/ToOZcxDi5-I/AAAAAAAAESI/OFd7B0y8tkE/s1600/100_1585.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://4.bp.blogspot.com/-OdnpJG2_fEQ/ToOZcxDi5-I/AAAAAAAAESI/OFd7B0y8tkE/s640/100_1585.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Przepis jest przerobionym przepisem na tradycyjne kruche ciastka.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<u><b>Herbatniki: korzenno-orzechowe wiewiórki (porcja na ok 50 ciastek)</b></u></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<u><b><br /></b></u></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<u>Składniki:</u></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
</div>
<ul>
<li>3 szklanki mąki pszennej</li>
<li>1 szklanka mąki pszennej razowej</li>
<li>1 szklanka cukru</li>
<li>0,5 szklanki oleju słonecznikowego (ja dałam więcej i były trochę za tłuste więc uwaga)</li>
<li>1 szklanka letniej wody (w razie potrzeby trochę dolać)</li>
<li>1,5 łyżeczki proszku do pieczenia</li>
<li>1 łyżeczka cynamonu/przyprawy do pierników</li>
<li>kilka łyżek zmielonych orzechów/migdałów (ale tak na mąkę zmielonych)</li>
</ul>
<div>
<br /></div>
<div>
<u>Przygotowanie:</u></div>
<div>
<br /></div>
<div>
Wszystkie składniki suche wymieszać, mąkę przesiewając z proszkiem przez sito. Następnie dodawać po trochu oleju i wody. Na początku mieszałam łyżką, potem ręką, aż ciasto miało konsystencję... ciasta. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Nie ma jakoś szczególnie uzasadnienia aby umieszczać ciasto w lodówce (to ma rzeczywiście sens, kiedy używamy tłuszczu w typie masło/margaryna), ale z pewnością dobrze zrobi ciastu odczekanie chwili w przykrytej misce. W tym czasie można nagrzać piekarnik do 174 stopni. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Ciasto wałkujemy na grubość >5mm, w razie potrzeby podsypując mąką i wykrawamy dowolne kształty. Piecze się ok. 10 minut, w zależności od piekarnika. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Praktyka mi podpowiada, że fajniejsze kształty lepiej smakują. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
<br /></div>
Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-63603718646600641522011-09-25T14:22:00.001+02:002011-09-25T14:37:18.315+02:00Niech przemówią naleśniki<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czasami nie trzeba mówić nic, żeby powiedzieć wszystko</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Owsiane naleśniki to cudowny pomysł na śniadanie, a naleśniki w kształcie serca to po prostu cudowny pomysł. Te naleśniki robiłam już dawno (kiedy jeszcze kwitły bratki, czyli chyba w maju) i jest to kolejny przepis wrzucany z szuflady. </div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Przepis jest banalnie łatwy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<u><br /></u></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Składniki:</u></div>
<ul style="text-align: justify;">
<li>2 kubki płatków owsianych</li>
<li>1 spore jabłko</li>
<li>1 szklanka mleka roślinnego (ja zużyłam nawet nie całą szklankę)</li>
<li>1 łyżka cukru</li>
<li>szczypta soli</li>
<li>1 płaska łyżeczka sody </li>
<li>2 łyżeczki siemienia lnianego</li>
<li>olej do smażenia</li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Przygotowanie:</u></div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Z płatków trzeba zrobić mąkę owsianą (albo prawie mąkę -w każdym razie, trzeba je porządnie rozdrobnić malakserem albo blenderem, a w najgorszym wypadku posiekać nożem), którą następnie miesza się z pozostałymi produktami suchymi. Następnie łączy się je z mlekiem i jabłkiem, startym na drobnej tarce na mus.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I to już. Piecze się na niedużej ilości tłuszczu. Do uzyskania kształtu serca użyłam specjalnej foremki, kładzionej na patelnię, ale można równie dobrze wycinać kształty z naleśników już po upieczeniu (jest to sposób szybszy, ale generuje liczne odpadki, które są oczywiście smaczne i jadalne, ale nieszczególnie ładne)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A potem się z dżemem je je. Je, je, je...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-v5GeiLZwfHo/Tn8Shg6-lYI/AAAAAAAAEQ8/lNYiP7TgHKI/s1600/100_1412a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-v5GeiLZwfHo/Tn8Shg6-lYI/AAAAAAAAEQ8/lNYiP7TgHKI/s640/100_1412a.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-12671318976851411062011-09-24T21:40:00.001+02:002011-09-24T22:03:06.968+02:00Adzuki, współpracujże, do stu piorunów!<div style="text-align: justify;">
Mam w schowku jedenaście zaległych propozycji. Ale nie wszystko rzucę na raz. Po kolei</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Na początek pomysł, który od dawna mnie dręczy i nigdy nie udało mi się go zrealizować na piątkę. Chodzi o kotlety z fasoli adzuki. Pierwszy raz próbując, spaliłam fasolę, więc powiedzmy, że to moja, a nie jej wina. Ale drugi raz wszystko robiłam jak trzeba, a kotleciki wyszły dość suche i twarde. Smaczne, ale nie szczególnie odpowiednie w odbiorze.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Muszę jeszcze pokombinować.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-wAVr8EC97GE/Tn4vRxTtSiI/AAAAAAAAEQ0/5CI7dZLbA3A/s1600/100_1408.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://4.bp.blogspot.com/-wAVr8EC97GE/Tn4vRxTtSiI/AAAAAAAAEQ0/5CI7dZLbA3A/s640/100_1408.JPG" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Składniki (na ok 10 kotlecików):</u><br />
<u><br /></u></div>
<ul style="text-align: justify;">
<li>1 kubek fasoli adzuki</li>
<li>1 cebula</li>
<li>1 pietruszka</li>
<li>łyżeczka siemienia lnianego </li>
<li>kilka łyżek koperku</li>
<li>sól, pieprz</li>
</ul>
<div style="text-align: justify;">
<u><br /></u></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Przygotowanie:</u></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Fasolkę ugotowałam do 3/4 w osolonej wodzie. W tym czasie pokrojoną cebulę i pietruszkę poddusiłam razem na oliwie. Fasolkę po ugotowaniu odcedziłam, ale wodę od gotowania zostawiłam. Po wymieszaniu warzyw z lekko niedogotowaną fasolką, zmieliłam wszystko malakserem, dodając łyżeczkę siemienia lnianego, nieco wody od gotowania fasoli, sól, pieprz i koperek. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z masy uformowałam kotleciki i usmażyłam w rondelku, w dość głębokim tłuszczu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po odsączeniu nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku, można jeść. Chyba dobrze podawać takie rzeczy z surowymi warzywami - zawsze wydaje mi się, że jedząc produkty smażone, trzeba się podeprzeć surowizną jako pomocą. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może można by to zrobić lepiej? Czekam na sugestie!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-45372971872696660662011-09-23T16:56:00.000+02:002011-09-25T15:36:00.684+02:00"Potem leżeli oboje na piasku, dotykając się ramionami"<div style="text-align: justify;">
Pierwszy dzień jesieni pachnie sezamem. Prażyłam dzisiaj spora ilość, początkowo, żeby zrobić <a href="http://kreacjawkuchni.blogspot.com/2011/01/gomasio-mnaim-mniam.html">gomasio</a>. A potem - jak się okazało - jeszcze winnym celu. Kiedy po uprażeniu przesypałam sezam do miski i zanurzyłam palce w ciepłych jeszcze, złotych ziarnach, wyobraziłam sobie, że lato się wcale nie skończyło, że jestem na plaży, a moim jedynym zajęciem jest przesypywanie czasu w klepsydrze dłoni. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A tu - nie da się ukryć - z drzewa spadł liść w barwach słonecznej wyspy. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Moją propozycją na to popołudnie jest pasta sojowo-sezamowa. Dobra do chleba, placków pszennych albo jako przekąska. Nadałam jej formę kulek, która ma wysokie walory estetyczne - tak podana pasta wygląda o wiele bardziej elegancko, niż po prostu włożona do salaterki. Szczególnie dobrze sprawdzi się jako jedzenie imprezowe/piknikowe, jeśli kulki umieści się w rożkach z tortilli. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Składniki (ok. 10 porcji = kulek mieszczących się w dłoni):</u></div>
<ul>
<li>1 kubek ziaren soi</li>
<li>5 łyzek oliwy/oleju sezamowego</li>
<li>1 ząbek czosnku</li>
<li>kilka łyżek siekanej natki pietruszki lub innych ziół</li>
<li>1-2 łyżki octu winnego jabłkowego (jak kto lubi)</li>
<li>sól, pieprz w ilości, jaka Ci odpowiada</li>
<li>ok. 10 łyżek ziaren sezamu </li>
</ul>
<br />
<u>Przygotowanie:</u> <br />
<br />
Soję ugotować do miękkości w osolonej wodzie, najlepiej wcześniej, np. poprzedniego dnia. Ugotowane i wystudzone ziarna po prostu rozdrabnia się blenderem z pozostałymi składnikami, oprócz sezamu. Pasta powinna być bardzo gęsta , żeby uformowane z niej kule zachowywały kształt. Sezam trzeba prażyć na suchej patelni, aż będzie złocisty. Kiedy trochę ostygnie (uwaga, sezam ma nasiona oleiste i dlatego dość długo pozostaje gorący!), używamy go do obtaczania kulek, uturlanych z pasty sojowej.<br />
<br />
Naprawdę, bardzo smakowite. Polecam szczerze! <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-prUWFRMvAps/Tn3sVFByAaI/AAAAAAAAEQo/S3BX0aKrV60/s1600/100_1603a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://3.bp.blogspot.com/-prUWFRMvAps/Tn3sVFByAaI/AAAAAAAAEQo/S3BX0aKrV60/s640/100_1603a.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Ppr3e6cRdSE/Tn3sOnQcfgI/AAAAAAAAEQk/otBE1k0WjY8/s1600/100_1601a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-Ppr3e6cRdSE/Tn3sOnQcfgI/AAAAAAAAEQk/otBE1k0WjY8/s640/100_1601a.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-kGazGNwSNjQ/Tn3sbIXQ0BI/AAAAAAAAEQs/KY0t0Ccew5M/s1600/100_1618a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-kGazGNwSNjQ/Tn3sbIXQ0BI/AAAAAAAAEQs/KY0t0Ccew5M/s640/100_1618a.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-qaVVG7lbLiw/Tn3sgURZMVI/AAAAAAAAEQw/0LCdsPICpvc/s1600/100_1619a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-qaVVG7lbLiw/Tn3sgURZMVI/AAAAAAAAEQw/0LCdsPICpvc/s640/100_1619a.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-3D6pldV1HGk/Tn3sIotoY4I/AAAAAAAAEQg/7mC5cRnYots/s1600/100_1616a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://1.bp.blogspot.com/-3D6pldV1HGk/Tn3sIotoY4I/AAAAAAAAEQg/7mC5cRnYots/s640/100_1616a.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-85779795996716979092011-09-22T00:47:00.000+02:002011-09-24T15:25:55.529+02:00Carpaccio buraczkowe<div style="text-align: justify;">
Nie wyobrażałam sobie, że będą mi smakować buraczki surowe. Zapytasz może, czy nigdy nie jadłam surówki z tartych buraków... otóż CHYBA nie. Chyba zawsze buraczki które jadłam (a bywało to najczęściej jeszcze w czasach schabowych i mielonych) były jarzyną ugotowaną wcześniej, startą i podduszoną z zasmażką (seniorki mojej rodziny uznają do dziś, że nie ma to jak smalcowa zasmażka do buraczków...). Innymi słowy - te buraczki zawsze smakowały innymi smakami niż ich własny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A smak surowych buraczków - nie wiele kombinując - nie szczególnie mi odpowiadał... ziemisty taki, zimny i toporny. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas temu przytaczałam opinię Toma Robbinsa o buraku. Ociec agenta Swittersa i kowbojki o długim kciuku maluje wizerunek buraka jako najbardziej emocjonalnego z warzyw: krwawiącego, przypominającego smakiem o swoim pochodzeniu, namiętnie złączonego z ziemią i nieustannie noszącego na sobie jej smak i zapach...</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Może więc to przez zazdrość wobec komunii buraków z płodną ziemią, nigdy ich nie pokochałam naprawdę. Musiałam je wykąpać w aromatycznym occie i oliwie, żeby zapomniały zapach Ziemi i stały się dla mnie nieznane i atrakcyjne. Rozumiesz, już jak to działa.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-460r2QNTx1U/TnpmkC0cmhI/AAAAAAAAEQM/0-V-f0VNTb8/s1600/100_1563a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://3.bp.blogspot.com/-460r2QNTx1U/TnpmkC0cmhI/AAAAAAAAEQM/0-V-f0VNTb8/s640/100_1563a.jpg" width="640" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Carpaccio z buraków:</u></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
- buraki (najlepiej małe, jak najbardziej podłużne)</div>
<div style="text-align: justify;">
- oliwa</div>
<div style="text-align: justify;">
- ocet balsamiczny</div>
<div style="text-align: justify;">
- natka pietruszki</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Brak wyznaczonej ilości wynika z tego, że przepis można rozszerzać w nieskończoność, według proporcji.</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Przygotowanie:</u></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Co istotne, carpaccio trzeba przygotować przynajmniej na kilka godzin przed podaniem. A można nawet poprzedniego wieczora. Chodzi o to, żeby buraczki przeszły smakiem balsamicznej marynaty, a smak octowy stał się ledwie wyczuwalny (po prostu się ulotni). </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Marynatę przygotowuje się, dodając do oliwy ocet balsamiczny, w proporcjach 5:1, tzn na 5 części (np. łyżek) oliwy, przypada 1 część octu. Oczywiście, według preferencji możesz dodać więcej octu, ale przeze mnie przemówiła z rzadka nawiedzająca mnie przezorność.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najtrudniejszym elementem przygotowań jest pokrojenie buraczków. Cieniuteńko. Plasterki mogą być niemal przejrzyste</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Potem już tylko wymieszać jedno z drugim i odstawić na kilka godzin do lodówki w zamkniętym pudełku. Marynaty nie powinno być za dużo. Przed podaniem trzeba plasterki lekko odsączyć. Dobrze smakuje z natką pietruszki. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Poziom żelaza skoczył mi tak, że magnesy na lodówce zaczęły z drżeniem przesuwać się odpowiednio do drogi, która poruszałam się po kuchni :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-PE9buKuFm6A/Tn3Zz-RxKFI/AAAAAAAAEQc/D3981ZfBPxY/s1600/100_1564.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-PE9buKuFm6A/Tn3Zz-RxKFI/AAAAAAAAEQc/D3981ZfBPxY/s640/100_1564.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Smacznego.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-62191217984084241802011-07-05T13:45:00.001+02:002011-07-06T01:28:26.690+02:00A ku ku<div style="text-align: justify;">Była przerwa.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Bo blogger się zbuntował przeciwko mnie i zabrał mi część postów, a taka zniewaga krwi wymaga, więc i ja zbuntowałam się przeciwko niemu (lub niej - jeśli blogger, to platforma bloggingu). Założyłam blog na creativeggie.wordpress.com i przeniosłam tam całą zawartość Kreacji w Kuchni. I co? Doskonały plan zemsty i bojkotu spalił na panewce, bo nie mam czasu i energii uczyć się obsługi interfejsu wordpressa, który w dodatku do najbardziej klarownych nie należy. W związku z powyższym, powracam kornie na łono roztargnionego, ale za to prostego w obsłudze i przyjemnego w oglądzie bloggera. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">W folderach zalega kilka ciekawostek, które całkiem niedługo odkryję dla Ciebie. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Choć przyznaję, że ostatnio moje kulinarne aktywności ograniczały się do koniecznego minimum.<br />
<br />
Ale fasolę jaś na jutro zamoczyłam, ha!! Pójdę do nieba!<br />
<br />
</div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-46364523703642719152011-07-01T15:08:00.000+02:002011-10-02T00:34:59.874+02:00Ratatuj pizza, czyli bieda nad Śródziemnym.<div style="text-align: justify;">
Pizza to takie biedne włoskie jedzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ratatouille to takie biedne francuskie jedzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uwielbiam i jedno i drugie i je oba razem. Zrobiłam pizzę z ratatouille.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Najprościej na świecie: najpierw upichciłam ratatouille, potem na spodzie od pizzy (ciasto kupiłam gotowe, zła ja) rozłożywszy, upiekłam. Smakowitość. A w dodatku w parku, na kocyku, w miłym towarzystwie TiruRiru i Dorotki. Przygotowaliśmy się wybornie: chłodne białe wino, espresso w termosie, prawdziwe, nie jednorazowe naczynia i sztućce. Tak lubię. O, jak lubię!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ryrWDWnKl3w/Tn3U10UysSI/AAAAAAAAEQQ/noNZ5R5v73U/s1600/pizza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="410" src="http://2.bp.blogspot.com/-ryrWDWnKl3w/Tn3U10UysSI/AAAAAAAAEQQ/noNZ5R5v73U/s640/pizza.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-decoration: underline;">Ratatouille pizza:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
* 1 ciasto do pizzy</div>
<div style="text-align: justify;">
* 3 cebule</div>
<div style="text-align: justify;">
* 2 papryki</div>
<div style="text-align: justify;">
* 1 cukinia</div>
<div style="text-align: justify;">
* bakłażan</div>
<div style="text-align: justify;">
* 4 pomidory</div>
<div style="text-align: justify;">
* 1 łyżka suszonego tymianku</div>
<div style="text-align: justify;">
* pęczek natki pietruszki</div>
<div style="text-align: justify;">
* oliwa</div>
<div style="text-align: justify;">
* sól, pieprz</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciasto leżakuje na razie w lodówce. A my kroimy. Co najlepsze, wszystko kroi się w duże, mało eleganckie kawałki. Bardzo mi się podoba to krojenie na łapu capu, chociaż krojenie - jako takie - to jedna z moich ulubionych czynności i jedyny w swoim rodzaju sposób na zen w ciągu dnia.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A więc, cebulę w duże pióra, paprykę w konkretne paski, cukinię w plastry, bakłażan w kostkę, pomidor w dowolne cząstki. I pietruszkę rach – ciach, też bez specjalnego sentymentu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jedyne warzywo, któremu trzeba poświęcić trochę więcej uwagi jest bakłażan. Przed pokrojeniem go w kostkę, plastry trzeba standardowo posolić i odstawić na ok 30 minut do lodówki. Kiedy puszczą wodę, zetrzeć sól papierowym ręcznikiem, lekko wysuszyć i kontynuować krojenie. W tym czasie reszta może się już pichcić. Po kolei.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W garnku, najlepiej płytkim a szerokim, podgrzewamy oliwę. Gdy jest gorąca, wrzucamy cebulę. Lekko ją solimy, żeby uniknąć spalenia. Chcemy ją tylko zeszklić (nie wiem, kto i kiedy to wymyślił, ale działa!). W pewnych odstępach czasowych (tak co ok. 5-10 minut) dorzucamy kolejne składniki: tymianek roztarty w dłoniach, paprykę, cukinię, bakłażan a na samym końcu pomidory. Po kolejnym kwadransie duszenia na wolnym ogniu, doprawiamy solą (ostrożnie! Bakłażan był słony i solona była cebula!) i pieprzem. Jeszcze tylko natka pietruszki. Pachnie wyśmienicie!!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-Q3XpKUR1oM0/Tn3VjTuSiXI/AAAAAAAAEQU/sKFrlEBXJjo/s1600/P1060612.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="480" src="http://2.bp.blogspot.com/-Q3XpKUR1oM0/Tn3VjTuSiXI/AAAAAAAAEQU/sKFrlEBXJjo/s640/P1060612.JPG" width="640" /></a></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Zwyczajne ratatouille dusi się nieco dłużej, ale to miało być na pizzę, więc nie chciałam go rozgotować.</div>
<div style="text-align: left;">
Ciasto po wyjęciu z lodówki rozwijamy i rozkładamy na blaszce. Pieczemy w temp. 200 stopni w dwóch etapach: 3-4 minuty solo, tylko posmarowane z wierzchu oliwą a potem ok 5 minut z wyłożonym na wierzch farszem. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A czy wiesz, że polskie słowo „raciacia”, oznaczające nieład, albo misz-masz, pochodzi od słowa „ratatouille”? Czy to nie urocze?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Pyszny jest ten kulinarny misz-masz francusko-włoski.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mmm…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obiad w parku w gorące popołudnie - bezcenny! </div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-85117349783916261902011-05-20T16:51:00.001+02:002011-05-20T16:59:50.191+02:00tajskie - rajskie!<div style="text-align: justify;">Kto mi powie, że gotowanie jest czasochłonne, tego nazwę przesadzaczem i wymyślaczem. Ja to dzisiaj po raz kolejny obaliłam. Ale nawet mnie zaskoczyło, jak szybko zrobiłam to tajskie rajskie szamanie. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">W jedzeniu o to, według mnie, chodzi: żeby gotować krótko, mieć mało zmywania a dużo radości z jedzenia. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">To spełnia wszystkie warunki. Smakowało mi szalenie, więc polecam bez oporów.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><u>Składniki (4 porcje)</u></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">* opakowanie ekspresowego makaronu "chińskiego" (opakowanie ma mniej więcej tyle makaronu, co 4 zupki chińskie)</div><div style="text-align: justify;">* 2 cebule</div><div style="text-align: justify;">* 1-2 ząbki czosnku </div><div style="text-align: justify;">* 1 cukinia (ja użyłam 2, ale były naprawdę maleńkie, jak ogórki gruntowe)</div><div style="text-align: justify;">* 2 łyżeczki zielonego curry (tylko tyle, bo pierońsko ostre!) </div><div style="text-align: justify;">* kilka łyżek oleju/oliwy (ja użyłam oleju sezamowego)</div><div style="text-align: justify;">* przyprawy: sól, imbir sproszkowany, skórka z 1 cytryny i trochę soku (limonka byłaby lepsza, ale nie mam).</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">A teraz: łatwo, szybko i przyjemnie zmierzamy do końca.Co robić?</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Zagotować w czajniku wodę. W tym czasie pokroić cebule w duże pióra, czosnek w plasterki, cukinie w półkrążki. Rozgrzać olej na patelni. Zalać makaron i osolić wodę. Przykryć i odstawić na ok 10 minut. W tym czasie zeszklić cebulę, dodać cukinię i na końcu czosnek. Przyprawić solą i imbirem. Chwilę smażyć na szybkim ogniu. Kiedy makaron zmięknie, odcedzić, przełożyć na patelnię. Dodać zielone curry i wymieszać wszystko na patelni. Po krótkiej chwili przerzucać na talerze.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wierzch potrawy posypać startą skórką cytrynową i skropić lekko sokiem</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Tadaaaaaam!</div><br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-FPsaTi8eeBI/TdZ8n7twDiI/AAAAAAAAEKc/9i85BYKNXvI/s1600/100_1403.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-FPsaTi8eeBI/TdZ8n7twDiI/AAAAAAAAEKc/9i85BYKNXvI/s1600/100_1403.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-v0v_uvcf-mM/TdZ8h2Tp90I/AAAAAAAAEKY/JR-TuW7XwKc/s1600/100_1402.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-v0v_uvcf-mM/TdZ8h2Tp90I/AAAAAAAAEKY/JR-TuW7XwKc/s1600/100_1402.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-CnTlSj9Wraw/TdZ8oq7Rt7I/AAAAAAAAEKg/ZIJP91aPMXE/s1600/100_1405.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br />
</a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-CnTlSj9Wraw/TdZ8oq7Rt7I/AAAAAAAAEKg/ZIJP91aPMXE/s1600/100_1405.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><br />
</a></div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-48941910593090304782011-05-19T00:59:00.001+02:002011-05-19T01:01:20.708+02:00black beluga - nie tylko dla drani<div style="text-align: justify;">Czarna soczewica, tytułowa black beluga, smakuje nie tylko ludziom o czarnych sercach i czarnych charakterach. Zapewniam osobiście. Jest smaczna i zdrowa i na pewno błyskawicznie rosną od niej mięśnie, haha!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Bardzo łatwo przygotować dowolne danie z soczewicy, bo zazwyczaj oznacza to ugotowanie ziaren do miękkości i dobranie odpowiednich dodatków. W tym przypadku prymat objęły pomidory, w dwóch postaciach: surowe (trafiły mi się pyszne, bardzo słodkie!) i suszone (w oliwie). </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Obecność surowych pomidorów nadaje temu daniu lekkości, której pozbawiona jest sama "ciężka", acz pożywna soczewica i ochładza je. Całość pachnie tymiankiem, bazylią i... melonem (pół królestwa temu, kto wie, jak nazywa się to ziele o strzępiastych listkach widoczne na zdjęciu: roślina wieloletnia, intensywnie pachnie i smakuje melonem!!!). Efekt ostateczny to pożywne, ale lekkostrawne danie, doskonałe na późny obiad wiosenny - brak w nim rozgrzewających, ostrych przypraw, najlepiej z resztą smakuje letnie. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><b><br />
</b></div><div style="text-align: justify;"><b><u>Składniki (4 porcje)</u></b></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">* 2 kubki czarnej soczewicy (suche ziarno)</div><div style="text-align: justify;">* 1 duży dojrzały pomidor</div><div style="text-align: justify;">* 2 średnie cebule</div><div style="text-align: justify;">* suszone pomidory w oliwie (ok. 4 łyżki pokrojonych drobno pomidorów + nieco oliwy)</div><div style="text-align: justify;">* zioła: tymianek (może być suszony, ok 1 łyżka), bazylia (lepiej świeża, kilka sporych liści) i to "melonowe" (co to? co to???)</div><div style="text-align: justify;">* przyprawy: sól (1/2 łyżeczki)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><b><u>Preparujemy!</u></b></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Cebulę pokrojona w kostkę trzeba zeszklić na oliwie, lekko ja soląc, żeby cebula się nie spiekła, tylko zeszkliła. Cebulę dobrze w tym momencie oprószyć tymiankiem - będzie wybornie smakować! W tym czasie płuczemy soczewicę na sicie. Na gorącą oliwę z cebulą i tymiankiem wrzucamy ziarno i smażymy chwilę.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Dygresja: <i>Chodzi o to, żeby soczewica nagrzała się do granic możliwości - kiedy po chwili dolejemy wodę, zaskwierczy, zaparuje i ugotuje się szybko aż do wnętrza, nie tracąc przy tym kształtu!! ( to sposób sprawdzający się przy wszystkich kaszach, ryżu itd.).</i></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">No, więc, kiedy soczewica się lekko podsmaży, dolewamy 2 kubki wody, solimy i czekamy aż ziarno wchłonie wodę. To trwa około 20 minut. Dla pewności można zacząć sprawdzać po 15 minutach. Jeśli wody będzie za mało, można dolać. Lepiej, żeby nie było jej zbyt wiele - chodzi o to, żeby nie wylewać tej wody spod soczewicy (ale jeśli okaże się, że po ugotowaniu jeszcze "pływa", to odcedzaj bez litości!)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Kiedy ugotowana soczewica lekko przestygnie, należy ją wymieszać pomidorami suszonymi, kilkoma łyżkami oliwy, w której pływały, z pokrojonym w kostkę pomidorem surowym i ziołami. Doprawić sola do smaku.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Delicious!</div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-yDqTF3GNVPk/TdRJgdpFefI/AAAAAAAAEKU/SwM1BtCiBvU/s1600/100_1398.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-yDqTF3GNVPk/TdRJgdpFefI/AAAAAAAAEKU/SwM1BtCiBvU/s1600/100_1398.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-67070857355471018382011-05-17T21:01:00.000+02:002011-05-17T21:01:25.230+02:00Wtorek - pomidorek. Bruschetta!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div style="text-align: justify;">Ten post mógłby też nosić tytuł "pochwała prostoty", albo "śniadania wszech czasów", albo "buongiorno, prncipessa". Bruschetta to klasyk wśród włoskich przekąsek, świetnie nadaje się na śniadanie. Prosto, świeżo i bardzo aromatycznie. Taka lepsza odmiana kanapek z pomidorem.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-aN9UcAXRWyc/TdK73R2TREI/AAAAAAAAEKI/b1mvwkhcWtk/s1600/100_1385.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-aN9UcAXRWyc/TdK73R2TREI/AAAAAAAAEKI/b1mvwkhcWtk/s1600/100_1385.JPG" /></a></div><br />
<u>Składniki: </u><br />
* pieczywo (najlepiej pszenne, ale każde inne też zda egzamin, a ja pszennego prawie nie uznaję. Miałam chleb żytni. Bardzo smaczny, kcyński, haha! )<br />
* 1 duży pyszny pomidor <br />
* 1 nie za duża cebula<br />
* 1 ząbek czosnku<br />
* kilka łyżek oliwy<br />
* bazylia<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-hg4Qk1GhyiY/TdK73yTIrJI/AAAAAAAAEKM/vYfeU3gBiGc/s1600/100_1386a.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-hg4Qk1GhyiY/TdK73yTIrJI/AAAAAAAAEKM/vYfeU3gBiGc/s1600/100_1386a.jpg" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Pieczywo, pokrojone w trójkąty trzeba podpiec chwile na suchej patelni. W tym czasie przygotowujemy pomidorową pyszność: kroimy pomidory w kosteczkę i, jeśli to konieczne, odsączamy nadmiar soku. Cebulkę kroimy drobno i mieszamy z pomidorami. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Kiedy grzanki są dobrze podpieczone, nacieramy je przekrojonym na pół ząbkiem czosnku i pokrywamy pomidorami z cebulką. Teraz już tylko dwie czynności dzielą nas od konsumpcji: trzeba grzanki pokropić oliwą i posypać świeżymi ziołami (jak widzisz, u mnie jest bazylia i inne zioła, więc dodaj, jakie lubisz najbardziej).</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Mangia con appetito!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-19877777801223500882011-05-16T17:56:00.001+02:002011-05-17T16:19:12.361+02:00Rzodkiewkowa, czyli Pink Ponk<div style="text-align: justify;">Dlaczego rzodkiewkowo - brokułowa nie miałaby być równie smaczna, jak<a href="http://kreacjawkuchni.blogspot.com/2011/05/zakochaj-sie-w-zioach-kalafiorowa-z.html"> kalafiorowo - kalarepkowa?</a></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Osobiście, nie znam żadnej przyczyny, dla której rzodkiewkę zaszufladkowano w kategorii kanapkowo - surówkowej. Fakt, że jako jedna z pierwszych nowalijek, pozwala się cieszyć ostrym kolorem i smakiem wiosny, a ugotowana już tej ostrości nie ma. Robi się za to słodka, miękka i jakby łagodniejsza. Całkiem smaczna.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Brokuł twierdzi, że znalazł się tu przypadkiem, ale znam ja te przypadki - po prostu chciał kolorystycznie namieszać pomiędzy rzodkiewką i czerwona cebulką. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Kto jeszcze nie wierzy, jak smaczne może to być połączenie, niech spróbuje. Kolor jest urzekający, bardzo wiosenny, lekki, trochę pikantny smak, w sam raz. Zupa pachnie tymiankiem, bo oczywiście mam jeszcze domowe zioła i wiele z nich radości. A i sama zupa nie jest najgorszym pomysłem w tym, wyjątkowo zimnym maju. Brrr..</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">W sumie, niczego tej zupie nie brakuje. Jej głównym atutem jest świeży smak i krótka obróbka, dzięki której warzywa zachowują chrupkość i piękne kolory. Jedyne, przed czym ostrzegam to to, że nie szczególnie nadaje się ona do wielokrotnego odgrzewania, bo wtedy kolory stają się bure. </div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-DToRsH2GRFo/TcwDjQ327gI/AAAAAAAAEJU/q8E554-HgnE/s1600/100_1366.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-DToRsH2GRFo/TcwDjQ327gI/AAAAAAAAEJU/q8E554-HgnE/s1600/100_1366.JPG" /></a></div><br />
Składniki (na 4 talerze):<br />
<br />
* 1 duży pęczek rzodkiewki<br />
* 1 brokuł<br />
* spora cebula czerwona<br />
* przyprawy: sól, pieprz<br />
* zioła: tymianek, koperek<br />
* oliwa<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-m8PlJheIkLE/TcwDkB--RQI/AAAAAAAAEJY/7mRN4jQZBmA/s1600/100_1367.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-m8PlJheIkLE/TcwDkB--RQI/AAAAAAAAEJY/7mRN4jQZBmA/s1600/100_1367.JPG" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;"> Najpierw trzeba podgotować pokrojonego w nie duże kawałki brokuła (gotuje się dłużej niż reszta składników). W tym czasie na oliwie podduszamy drobno pokrojoną cebulkę i pokrojoną w ósemki rzodkiewkę. Po chwili przerzucamy wszystko do garnka i gotujemy jeszcze 10-15 minut, aż składniki będą lekko chrupiące, nie rozgotowane. Można dodać jeszcze trochę oliwy do garnka. Po doprawieniu i dodaniu ziół, można od razu podawać. Nie doprawiam zup żadnymi warzywkami, wegetami itd.. Przestałam nawet używać bulionu warzywnego w kostkach, ale jeśli jesteście bardzo do tego smaku przywiązani, to oczywiście można dodać. Według mnie pyszne wyszło i bez tego. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Myślę, że byłoby pysznie posypać to na koniec kiełkami rzodkiewki lub/i brokuła. Ja zagryzę <a href="http://kreacjawkuchni.blogspot.com/2011/05/buki-ogrodowe.html">bułką ogrodową</a>, bo jeszcze je mam, haha!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Smaczności.<br />
<br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-56169604972261925642011-05-15T16:35:00.002+02:002011-05-17T16:04:43.114+02:00bułki ogrodowe<div style="text-align: justify;">Czyli bardzo ziołowe - faza pożytkowania ziołowych dóbr z ogrodu rodziców trwa! Pisałam już nie raz, że nie jestem królową wypieków, i - chociaż dzisiejszym bułkom wciąż trochę daleko było do ideału, uznaję swój postęp w dziedzinie drożdżowych wyrobów. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">W sumie mój jedyny błąd wyniknął z lenistwa. Skończyła się pszenne mąka potrzebna do zrobienia według znalezionego gdzieś przepisu, więc zrobiłam z mieszanki mąki pszennej, pszennej razowej i żytniej. Oczywistym efektem było dość ciężkie ciasto i konieczność dodania wiekszej ilości drożdży, które by udźwignęły tę masę. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Tak więc moje bułki były odległe od pierwotnego zamysłu, lecz, mimo tego, bardzo smaczne. Najlepsze oczywiście na ciepło, ale zostały zjedzone co do jednej, co samo w sobie jest dowodem na znośny smak.</div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-NymZpKvtIuk/TcwCnscyGjI/AAAAAAAAEJM/tJ4o8iCDce8/s1600/100_1356.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="640" src="http://1.bp.blogspot.com/-NymZpKvtIuk/TcwCnscyGjI/AAAAAAAAEJM/tJ4o8iCDce8/s640/100_1356.JPG" width="511" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-1b3MzbQFN_w/TdJ0NSLgc_I/AAAAAAAAEKA/q2LsIyxNGJA/s1600/100_1358.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-1b3MzbQFN_w/TdJ0NSLgc_I/AAAAAAAAEKA/q2LsIyxNGJA/s1600/100_1358.JPG" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Do rzeczy.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;"><u>Składniki (na ok. 16 bułeczek)</u></div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">* 1 szklanka ciepłej wody</div><div style="text-align: justify;">* 3 szklanki mąki pszennej, lub mieszanej<br />
* 1 łyżeczka soli <br />
* 1 3/4 łyżeczki suchych drożdży ( a w przypadku mąk mieszanych cała jedna paczuszka, czyli ok 2 łyżeczki)<br />
* 1 łyżka cukru <br />
* 2 łyżki oleju lub margaryny wegańskiej</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">(uwaga: w przypadku mąk mieszanych potrzeba nieco więcej płynów, ja podparłam się letnim mlekiem sojowym)</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Zioła do obtoczenia bułeczek: kilka łyżek oliwy, 1 starty ząbek czosnku i dowolne zioła suszone lub świeże (ja użyłam oregano, tymianku, pietruszki, bazylii) </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><br />
<div style="text-align: justify;">I do roboty.</div><div style="text-align: justify;"></div><div style="text-align: justify;">Drożdże, rozmieszane w misce z wodą muszą odczekać ok. 15 minut lub nieco dłużej, aż zaczną pracować. Niby to drożdże instant, ale tak działają lepiej, z mojego skromnego doświadczenia. Po tym czasie można dodać wszystkie pozostałe składniki i zacząć wyrabiać ciasto. Ciasto jest wyrobione, kiedy samo odkleja się od ścianek miski a przy tym jest miękkie i gładkie. Ja początkowo wyrabiam ciasto drewnianą łyżką, potem ręką.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Wyrobione ciasto przekłada się do lekko natłuszczonej miski i zostawia do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na około 45-60 minut. Wiadomo, że wyrosło wystarczająco, kiedy mniej więcej podwoi swoją wcześniejszą objętość (jeśli robisz ciasto z mąk mieszanych, efekt jest oczywiście nieco mniej piorunujący). </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Czas oczekiwania na ciasto można wykorzystać na zrobienie ziołowej mieszanki. Wszystkie zioła, posiekane, lub roztarte w dłoniach miesza się z czosnkiem i lekko podgrzaną oliwą. Zanim ciasto wyrośnie, będziemy mieć wyśmienitą aromatyczną ziołową otoczkę do bułek.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Jeśli ciasto wyrosło, czas przystąpić do kulania bułek. Tnę ciasto na pół, potem jeszcze raz... i znowu... i znowu... aż uzyskam 16 nie dużych kawałków (powinny być jak piłka do ping-ponga po ukulaniu, więc jeśli są większe, trzeba dzielić dalej). Każdy kawałek kulam w dłoniach lekko posmarowanych ziołową oliwą, po czym umieszczam we wspólnej formie, w niedużych odstępach (kiedy urosną, połączą się oczywiście, ale dzięki obtoczeniu w ziołowej oliwie, będą bez trudu się od siebie oddzielać). Kiedy już wszystkie znajdą się w foremce, lądują ponownie w ciepłym miejscu pod ściereczką do wyrośnięcia. Znowu na godzinę... męczarnie. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Już tylko pieczenie. 20-30 minut w temp. 190 stopni. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Oczekiwanie wynagrodzone. Delicje!</div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-583995777197822382011-05-14T15:00:00.001+02:002011-05-17T15:45:08.843+02:00zakochaj się w ziołach - kalafiorowa z lubczykiem<div style="text-align: justify;">Jakie bukiety lubicie dostawać? Ja najbardziej lubię bukiety ziołowe. Mama przysłała mi bukiet ziół prosto z ogrodu... Bazylia, szczypiorek, cząber, pietruszka, tymianek, koperek, jakieś dziwne, nieznane ziele o melonowym smaku (konia z rzędem temu, kto poda jego nazwę - o nim z resztą w innym poście) i... lubczyk. Właśnie, no... lubczyk!</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Przecudna pogoda i wiosenna zieleń jest na etapie najbardziej wściekłej manifestacji zieloności własnej. Balkon znalazł się pod parasolem drzewa - ukryty przed spojrzeniami sąsiadów z domu naprzeciwko. Dodatkowo, pojawiły się kwiaty. Jest więc to najmilsze miejsce na obiad. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Z takim arsenałem ziołowym nie mogę nie zrobić pachnącej zielenią zupy. Kalafiorowej się nie odmawia. Lubczykowi się nie mówi "nie". W kalafiorowej z lubczykiem po prostu trzeba się zakochać. </div><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://3.bp.blogspot.com/-eLpJFib_XAo/TcvvVn1oUxI/AAAAAAAAEJE/6G9rlE5OiIM/s1600/100_1347.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-eLpJFib_XAo/TcvvVn1oUxI/AAAAAAAAEJE/6G9rlE5OiIM/s1600/100_1347.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-wBEAl0eItI8/TcvvUIxb4BI/AAAAAAAAEI8/LcrZChkt6lY/s1600/100_1338.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-wBEAl0eItI8/TcvvUIxb4BI/AAAAAAAAEI8/LcrZChkt6lY/s1600/100_1338.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-_rr10AUjPoM/TcvvU9w2ooI/AAAAAAAAEJA/zimQjfuL9_k/s1600/100_1344.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-_rr10AUjPoM/TcvvU9w2ooI/AAAAAAAAEJA/zimQjfuL9_k/s1600/100_1344.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-qVz18PEYGuw/TcvvWnXIvjI/AAAAAAAAEJI/1_jNIwDGLYo/s1600/100_1352.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-qVz18PEYGuw/TcvvWnXIvjI/AAAAAAAAEJI/1_jNIwDGLYo/s1600/100_1352.JPG" /></a></div><br />
<u><b>Składniki:</b></u><br />
<br />
<br />
* 1 kalafior<br />
* 1 kalarepa<br />
* 1 ziemniak <br />
* 1 cebula<br />
* oliwa<br />
* zioła: gałązka lubczyku i inne (pietruszka, koperek, szczypiorek) - łącznie ok 4 łyżek posiekanej zieleniny!<br />
* sól, pieprz.<br />
<br />
<u><b>Zwykła, prosta procedura:</b></u><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">Cebulkę kroi się w kostkę, kalarepkę i ziemniak w niezbyt grube paseczki (trochę przypominają pędy bambusa) i poddusza się je razem na oliwie. W tym czasie podzielonego na nieduże cząstki kalafiora gotujemy w sporym garnku, w osolonej wodzie. Następnie łączymy wszystko i gotujemy jeszcze przez chwilę, dopraiwając solą i pieprzem, z dodatkiem ziół. Przed podaniem można zabielić łyżeczką śmietanki kokosowej. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Najlepiej smakuje na świeżym powietrzu. </div><br />
<br />
<br />
<br />
---Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-41668826339469223562011-05-11T02:15:00.000+02:002011-05-17T15:44:29.229+02:00Pitu - pitu... czili co konkretnie?<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Czyli konkretnie pita z cukiniowo - fasolkowym chilli! </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Nie mam talentu do niczego, co drożdżowe. Zawsze wychodzą mi gnioty i może tak będzie już zawsze... Pocieszające jest to, że chociaż w skali pulchności i delikatności wszystkie moje wyroby drożdżowe zajmują półkę "hard", to przynajmniej są smaczne. Pity robiłam według przepisu z <a href="http://puszka.pl/przepis/5461-chlebki_pita_wlasnej_produkcji.html">puszki</a> - prawda, że prosty? Aż dziw, że mi się nie udało zrobić aż takich ładnych pit, jak na obrazku. Może moje placki były za cienkie, a może za długo wyrabiane - tak, czy inaczej, nie dały się rozkroić i były mało delikatne. Jednak przepis polecam, bo wygląda na dobry.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">A do tego chili z fasolką i cukinią</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br />
</div><div style="text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-vVW6aFhRWwo/Ta4lpmXXfOI/AAAAAAAAEF4/2NV78k12qMY/s1600/100_1284.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-vVW6aFhRWwo/Ta4lpmXXfOI/AAAAAAAAEF4/2NV78k12qMY/s1600/100_1284.JPG" /> </a></div><div style="text-align: center;"></div><div style="text-align: left;"> <u>Składniki (na 4 porcje):</u></div><div style="text-align: left;"></div><div style="text-align: left;">* 1 duża cebula</div><div style="text-align: left;">* 1 puszka białej fasolki, albo 1 kubek ugotowanej do miękkości fasolki</div><div style="text-align: left;">* 1 cukinia</div><div style="text-align: left;">* 1 puszka pomidorów </div><div style="text-align: left;">* przyprawy: sól, pieprz, papryka słodka w proszku, odrobina chili, <br />
<br />
Pity zrobiłam najpierw (wymagają czasu na wyrośnięcie itd.). A potem wypełnienie, które póxniej się okazało dodatkiem, bo pity nie dały się "otworzyć", hm.<br />
<br />
Po prostu trzeba zeszklić cebulkę na oliwie, podać plasterki cukinii i fasolkę. Kiedy te składniki się lekko podduszą, zalewa się całość pomidorami, lub sosem pomidorowym, od biedy. Doprawić do smaku. Po chwili wspólnego gotowania, kiedy sok z pomidorów odparuje i całość zgęstnieje. I gotowe.<br />
<br />
Pitu, pitu.</div><div style="text-align: left;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="border-bottom: medium none; border-left: medium none; border-right: medium none; border-top: medium none; clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="border-color: -moz-use-text-color; border-style: none; border-width: medium; clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="border-color: -moz-use-text-color; border-style: none; border-width: medium; clear: both; text-align: center;"></div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-21833251016035894162011-05-07T20:26:00.001+02:002011-05-17T14:59:04.652+02:00Piknik wegański<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-kBZOkPJTraw/TdJwWqrV5II/AAAAAAAAEJ8/ve_1-lw4TxM/s1600/227340_208656949167953_197248753642106_648136_7820074_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://2.bp.blogspot.com/-kBZOkPJTraw/TdJwWqrV5II/AAAAAAAAEJ8/ve_1-lw4TxM/s400/227340_208656949167953_197248753642106_648136_7820074_n.jpg" width="400" /> </a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">Już tylko zdjęcia zamieszczam, bo durny blogger zeżarł mi post o pikniku. I kilka innych. Trzeba uważać. A kto wie, może się nawet ewakuować stąd. Zdenerwowało mnie to znikanie postów. Kurde, co to ma być!?</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"> </div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">A na pikniku super. Smacznie, wesoło, ciepło, parkowo.</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><br />
</div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2175136458770972213.post-73572411330522348472011-04-21T01:01:00.005+02:002011-04-21T11:37:37.638+02:00Ananas na bis!Nie wylaliście zalewy z ananasów, których użyliście do<a href="http://kreacjawkuchni.blogspot.com/2011/04/ananas-z-caracas.html"> ciastek</a>? Super. Mówiłam, że się przyda. Do zrobienia ananasów w cieście owsianym. Niech to, ale ja te ananasy lubię. Surowe nawet bardziej, ale na bezrybiu i rak ryba, jak mawiają.<br />
<br />
I znowu będzie tak łatwo, że nie uwierzycie.<br />
<br />
<br />
<u>Składniki (na 10 racuszków):</u><br />
<br />
- 1 puszka ananasów<br />
<br />
<br />
[ciasto]<br />
<br />
- 1 szklanka soku ananasowego(awaryjnie)<br />
- zalewa z ananasów (ja miałam z 2 puszek, ale jeśli masz z jednej, dolej 1 szklankę soku ananasowego)<br />
- 2 szklanki płatków owsianych górskich<br />
- 6-8 łyżek mąki (chętnie razowej)<br />
- 1 łyżka mielonego siemienia lnianego<br />
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia/sody<br />
- 1 łyżka syropu cukrowego/miodu sztucznego<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-h4OiW-zN8to/Ta4k1QwqAZI/AAAAAAAAEFk/NVRhIfX1E-Q/s1600/100_1322.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-h4OiW-zN8to/Ta4k1QwqAZI/AAAAAAAAEFk/NVRhIfX1E-Q/s1600/100_1322.JPG" /></a></div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://4.bp.blogspot.com/-pv32Ys5CSi0/Ta4k1y4_3FI/AAAAAAAAEFo/592om4J7p24/s1600/100_1324.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-pv32Ys5CSi0/Ta4k1y4_3FI/AAAAAAAAEFo/592om4J7p24/s1600/100_1324.JPG" /></a></div><br />
<div style="text-align: justify;">Płatki mieli się w rozdrabniaczu albo młynku na drobno ( w ostateczności sieka się nożem) i miesza z pozostałymi suchymi składnikami. Potem dodaje się mokre składniki i miesza dokładnie. Po wymieszaniu odstawiam ciasto na chwilę, żeby się związało. Jeśli jest za rzadkie, lub za gęste, trzeba interweniować odpowiednio składnikami suchymi, lub mokrymi. Potrzebne nam ciasto o gęstej, niezbyt lejącej konsystencji.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Na patelni rozgrzewamy olej. łyżką wykładamy na patelnię ciasto, rozpłaszczamy lekko, żeby uzyskac średnicę zbliżoną do ananasa. Następnie, układamy krążek na cieście i przykrywamy drugą łyżką ciasta. Powtarzamy z kolejnymi krążkami.</div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Dlaczego tak? Bo ananas nie da się po prostu obtoczyć w tym cieście. Będzie odpadać. A tym sposobem znajdzie się w środku. </div><div style="text-align: justify;"><br />
</div><div style="text-align: justify;">Kiedy ciasto zetnie się od dołu, przewracamy na drugą stronę. Nie można tych placków za długo smażyć, bo w cieście jest syrop cukrowy, który łatwo brązowieje. Z resztą nie ma takiej potrzeby - jak tylko się przepiecze, jest dobrze.</div><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://2.bp.blogspot.com/-ZIUD-_vwnWo/Ta4k2b8ABrI/AAAAAAAAEFs/Ko1T_eD2zzI/s1600/100_1325.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ZIUD-_vwnWo/Ta4k2b8ABrI/AAAAAAAAEFs/Ko1T_eD2zzI/s1600/100_1325.JPG" /></a></div><br />
Z tego ciasta można oczywiście robić również samodzielne placuszki, owsiane pankejki, czy nawet ciastka upiec...<br />
<br />
Podawać można tak, jak ja, czyli "na ubogo" - z wiórkami kokosowymi, ale można też zrobić sos orzechowy, np. z namoczonych i zmielonych migdałów. Kombinuj dowolnie.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div>Annahttp://www.blogger.com/profile/02815461159142457032noreply@blogger.com5