niedziela, 18 kwietnia 2010

Makani ka'a wiliwili

Goście, goście!


Arek jest terapeutą i masażystą, tańczącym uzdrowicielem, wykonującym hawajski masaż tańca świątynnego Lomi Lomi. Oj, chłopak ma złote ręce, mówiąc z okiem zmrużonym, co nie bierze się jednak znikąd i ma wiele wspólnego z prawdą (ile dokładnie dowiem się, kiedy osobiście się wyprawię w podróż do krainy błogości, przez stół zaprzyjaźnionego kahuna). Poza tym, ma mnóstwo ciekawych pomysłów, dobrą energię i łagodność, która się udziela. Dziś goszczę tańczącego uzdrowiciela u siebie i wymyśliłam z tej okazji małe hawajskie tornadka, czyli tytułowe MAKANI KA'A WILIWILI. Nazwa bierze swój początek dokładnie od znaczenia słowa "tornado" w języku Hawajów.





Musze przyznać, że efekt przerósł także moje oczekiwania i w sensie estetycznym i smakowy.


W tortillowe placuszki (ja wybrałam małe, bo są bardziej poręczne ale można hurtem duże zakręcać) zawinąć można cokolwiek. W moim przypadku były to pokrojone w plasterki pieczarki duszone z porem i marchewką pokrojona w słupki (alternatywa to cukinia w półplasterkach), z dodatkiem zmielonych migdałów i soi (po lewej stronie: granulat; po prawej: pokrojone w kawałki kotlety sojowe). Do tego surowy pomidor i czerwona cebula drobno pokrojona i całkiem sporo świeżego koperku i pietruszki. Przyprawia się całość niewiele, solą i pieprzem. Gotowe! Można robić bezpośrednio przed podaniem, albo przygotować wcześniej i podgrzać w piekarniku.




Może jeszcze tylko słowo na temat zawijania: Placuszki wcześniej włożyć na chwilę do nagrzanego piekarnika albo na ciepłą patelnię - są bardziej elastyczne. Resztę pokazuje schemat (raz-dwa-trzy i wykałaczką dziabnąć):



 
post scriptum (et post consumatum). Zdaje się, że wyszło całkiem niezłe. Jupi. Precedensowe działanie uwieńczone sukcesem = dobra propozycja na przyszłość, np. piknikowa. Można pomyśleć o jakimś sosie. Ale zupełnie bez konieczności. Tak jest dobrze.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...