sobota, 26 marca 2011

Nowości na rynku materiałów budowlanych

Zacznę od tego, że nie przepadam za słodyczami. Może dlatego prawie wcale nie piekę ciast (a jeśli już, to najczęściej są ciężkie jak cegły), nie wydziwiam z deserami (wolę proste słodycze, jak czekolada albo owoce z dodatkami) itd. Może więc z braku doświadczenia, może z braku cierpliwości, a może ze skłonności do zbyt swobodnego interpretowania przepisów (wypieki tego nie lubią, o nie)... jestem beznadziejną cukierniczką.

Fakt, od czasu do czasu uda mi się coś tak banalnego, jak ciastka owsiane, ale to by zrobił mój dwuletni siostrzeniec, w oparciu o przepisy "Kucharza Dużego i Małego". Szczególny przypadek stanowi szarlotka z kruszonką, która jest kosmicznie dobra, i nie ma sobie równych. I jej się będę trzymać.

Powody leżą przede mną na stole: chciałam powtórzyć basiowe ciastka malinowo - czekoladowe ale to, co mi wyszło, marny ma z nimi związek. I wedle tych ciastek (jak mawiała babcia Irenka)... wedle tych właśnie ciastek spędziłam piątkowy wieczór w domu. Niech mi to będzie ostatni raz, bo marny z tego zysk!

Moje ciastka, są twarde jak beton i tak samo skutecznie jak on przywierają do powierzchni - ostatecznie po wielu próbach dały się odkuć z blachy, na której były pieczone. Można by je nazwać "ciastka dla nie lubianej starszej cioci", bo za skarby świata człowiek o słabym uzębieniu ich nie pogryzie. Albo inaczej - patrząc na rzecz całą pozytywnie można uznać, jak to Paweł rezolutnie zauważył, że to ciastka doskonałe na fajfy - po długim moczeniu w herbacie będą nawet znośne.

Zrobiłam dziś też moje pierwsze w życiu czekoladki. Albo raczej pralinki. Jak zwał, tak zwał, wyszły ładne i może nawet smaczne (to się okaże), ale proces produkcyjny wymaga udoskonalenia i na razie nie będę go opisywać.

Tak, czy siak, skoro potrafię produkować cegły i masę wiążącą elementy budowlane, mogę sobie zbudować słodką chatkę na starość i zamieszkać w niej, jak na jędzę przystało (ćśśś... wiem co mówię)


 




I to by było na tyle zabaw w antygrawitacyjne cukiernictwo.

10 komentarzy:

  1. kup sobie teflex. nic się nie przyklei, wszystko da się odkuć. i niezniszczalna bestia. moja juz 2 lata grzania w piekarniku przeżyłam i dopiero adaś i plastelina jej zaszkodziły.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepiej piecze się na papierze do pieczenia. Jeśli już to przyklei się do papieru i blacha pozostanie nienaruszona.

    Zbudujesz sobie chatkę baby Jagi, bo też była ze słodyczy ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Pralinki śliczne, ale ciastka mnie powaliły xD! Ten obraz zapamiętam chyba do końca moich dni ! Te ciastka zaprzeczyły prawom grawitacji :P!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale wiesz... ostatecznie muszę je przeprosić. Po dniu leżenia w miseczce zrobiły się lekko gumiaste i całkiem smaczne! Więc rzeczywiście muszę pomyśleć o jakimś papierze i może problem z głowy. Bo smakowi i konsystencji trudno coś teraz zarzucić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekoladki przepyszne! Niechętnie się dzielę! :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. niechętnie=wcale :) dostałam jedną :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Pralinki super :-)
    A jakie ciastka nie chciały się odkleić?

    OdpowiedzUsuń
  8. O, edysqa, czy zdjęcia poniżej się nie wyświetlają? Zrobiłam ciach czekoladowo-malinowe, które potwornie mi przywarły do blachy. Chyba za dużo cukru było w konfiturze malinowej kupnej :/

    Ostatecznie dały się odkleić i po dniu leżenia zmiękły. teraz są pyszne.

    Parlinki powtórzę jeszcze nie raz - filuję na dobre silikonowe foremki.

    OdpowiedzUsuń
  9. nooo!! Jakie ładne czekoladki! A co było w środku? Świetny pomysł na prezent!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. ps. Mam teflex, potwierdzam, że się sprawdza!!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...