Czyli bardzo ziołowe - faza pożytkowania ziołowych dóbr z ogrodu rodziców trwa! Pisałam już nie raz, że nie jestem królową wypieków, i - chociaż dzisiejszym bułkom wciąż trochę daleko było do ideału, uznaję swój postęp w dziedzinie drożdżowych wyrobów.
W sumie mój jedyny błąd wyniknął z lenistwa. Skończyła się pszenne mąka potrzebna do zrobienia według znalezionego gdzieś przepisu, więc zrobiłam z mieszanki mąki pszennej, pszennej razowej i żytniej. Oczywistym efektem było dość ciężkie ciasto i konieczność dodania wiekszej ilości drożdży, które by udźwignęły tę masę.
Tak więc moje bułki były odległe od pierwotnego zamysłu, lecz, mimo tego, bardzo smaczne. Najlepsze oczywiście na ciepło, ale zostały zjedzone co do jednej, co samo w sobie jest dowodem na znośny smak.
Do rzeczy.
Składniki (na ok. 16 bułeczek)
* 1 szklanka ciepłej wody
* 3 szklanki mąki pszennej, lub mieszanej
* 1 łyżeczka soli
* 1 3/4 łyżeczki suchych drożdży ( a w przypadku mąk mieszanych cała jedna paczuszka, czyli ok 2 łyżeczki)
* 1 łyżka cukru
* 2 łyżki oleju lub margaryny wegańskiej
* 1 łyżeczka soli
* 1 3/4 łyżeczki suchych drożdży ( a w przypadku mąk mieszanych cała jedna paczuszka, czyli ok 2 łyżeczki)
* 1 łyżka cukru
* 2 łyżki oleju lub margaryny wegańskiej
(uwaga: w przypadku mąk mieszanych potrzeba nieco więcej płynów, ja podparłam się letnim mlekiem sojowym)
Zioła do obtoczenia bułeczek: kilka łyżek oliwy, 1 starty ząbek czosnku i dowolne zioła suszone lub świeże (ja użyłam oregano, tymianku, pietruszki, bazylii)
I do roboty.
Drożdże, rozmieszane w misce z wodą muszą odczekać ok. 15 minut lub nieco dłużej, aż zaczną pracować. Niby to drożdże instant, ale tak działają lepiej, z mojego skromnego doświadczenia. Po tym czasie można dodać wszystkie pozostałe składniki i zacząć wyrabiać ciasto. Ciasto jest wyrobione, kiedy samo odkleja się od ścianek miski a przy tym jest miękkie i gładkie. Ja początkowo wyrabiam ciasto drewnianą łyżką, potem ręką.
Wyrobione ciasto przekłada się do lekko natłuszczonej miski i zostawia do wyrośnięcia w ciepłym miejscu na około 45-60 minut. Wiadomo, że wyrosło wystarczająco, kiedy mniej więcej podwoi swoją wcześniejszą objętość (jeśli robisz ciasto z mąk mieszanych, efekt jest oczywiście nieco mniej piorunujący).
Czas oczekiwania na ciasto można wykorzystać na zrobienie ziołowej mieszanki. Wszystkie zioła, posiekane, lub roztarte w dłoniach miesza się z czosnkiem i lekko podgrzaną oliwą. Zanim ciasto wyrośnie, będziemy mieć wyśmienitą aromatyczną ziołową otoczkę do bułek.
Jeśli ciasto wyrosło, czas przystąpić do kulania bułek. Tnę ciasto na pół, potem jeszcze raz... i znowu... i znowu... aż uzyskam 16 nie dużych kawałków (powinny być jak piłka do ping-ponga po ukulaniu, więc jeśli są większe, trzeba dzielić dalej). Każdy kawałek kulam w dłoniach lekko posmarowanych ziołową oliwą, po czym umieszczam we wspólnej formie, w niedużych odstępach (kiedy urosną, połączą się oczywiście, ale dzięki obtoczeniu w ziołowej oliwie, będą bez trudu się od siebie oddzielać). Kiedy już wszystkie znajdą się w foremce, lądują ponownie w ciepłym miejscu pod ściereczką do wyrośnięcia. Znowu na godzinę... męczarnie.
Już tylko pieczenie. 20-30 minut w temp. 190 stopni.
Oczekiwanie wynagrodzone. Delicje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz