czwartek, 2 grudnia 2010

Olka - fasolka, heeeeej! Czyli flażoletki under cover, z dedykacją dla Polski Północnej!

Pisze Ola, że ma jakąś tonę ciecierzycy i co ja na to. Ja na to, że humus, że pasztet, że bucha, buch, buch, że para gorąca wprawiła go w ruch... Zaraz, zaraz... co? Ach, to zimno zakłóca działanie mych łącz koncentracji - tu prosi się czytelnika o wielki wybacz :-) Bzzzzt... Powrót do tematu. 

No więc, że tona ciecierzycy - to mówię, że w pomidorowym sosie. To w jakim, zapytasz. W dobrym i pikantnym, żeby grzał. Tylko, że ta tona ciecierzycy, to w Gdańsku Kowalach. A tu flażoletka, wczoraj ugotowana, odtrącona przez obecność chleba bezkonkurencyjnego... C'est la vie, flażoletko! Ale dziś za to wracasz do łask i do gara.

Taki sos można zrobić do fasolki, cieciorki, albo do makaronu, ryżu.
Z fasolką (a Ty, Ola, z cieciorką) robię go tak:


Na patelni podsmażam na oliwie dwie cebule: 1 białą i 1 czerwoną (czyli patriotycznie i po polsku, ale ta czerwona jest raczej różowa, więc może raczej a bit gay or barbie style), obie pokrojone w niezbyt grube półplasterki. Kiedy się zeszkli, a ja przestaję płakać, dorzucam 1 paprykę czerwoną pokrojona w drobną kostkę i 2 ząbki czosnku (a Ty, Olu, trzy!). Chwilę smażę to razem, po czym dorzucam 2 kubki ugotowanej wcześniej fasolki (albo 2 puszki, jeśli operujesz konserwami - tak, czy siak, Ty dodajesz ciecierzycę). Wszystko razem dusze chwilę pod przykryciem, potem dodaję 2 pomidory pokrojone w kostkę, szczyptę chilli. Kiedy pomidory się rozgotują, dolewam jeszcze ok pół kubka sosu pomidorowego (passata pomodoro to mój ulubiony pomocnik). Gotuje ok 15 minut na małym ogniu, pod przykryciem (czyli under cover), mieszając od czasu do czasu, doprawiam solą. Jeśli jest np za rzadkie (powinno być raczej gęste), trzeba zwiększyć ogień i zdjąć pokrywkę. Dodać dużo natki pietruszki. 

Zajadać! (a i tak najlepiej smakuje na drugi dzień...)

Daj znać, czy/jak się udało.

To nie przypadek, że sos ma zbliżone składniki, co dzisiejsza zupa... Po prostu nie ma lepszej kombinacji z pomidorami, niż cebula, papryka, chilli i pietruszka. Tak myślę, no.

Hmm, jeszcze nigdy nie byłam nad morzem w zimie. A bardzo bym chciała popatrzeć na zamarznięty Bałtyk, na sztorm na zimowym morzu, pójść na spacer, kiedy wiatr głowę urywa i razem z głową wszystkie niepotrzebne myśli zabiera. I dobrze, niech by zabrał. 

PS. Polecam "FOTOG(R)AFY", czyli blog Oli. Ola (kiedy nie gotuje tony ciecierzycy) mieszka w Gdańsku - Kowalach, pisze świetnie zapowiadającą się pracę naukową o fotografii i sama strzela ładne foty, a jeśli też i gafy (oh, never!), to z największym urokiem.

http://bohemola.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. PRZYJEZDZAJ!!!!

    dzieki za rozjasnienie w glowie i na patelni :D
    i za dedyk.Akcje! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak bym chciała, bardzo chciała, żeby mądrość wygrywała... :P

    OdpowiedzUsuń
  3. wyjątkowo nie skomentuję dziś przepisu, ale ... Ciebie ,jakkolwiek złowieszczo to zabrzmiało :D Strasznie pozytywna z Ciebie istotka ^^ A to ogromny plus :):)

    OdpowiedzUsuń
  4. W sądny czas to napisałaś. Rejestruję ostatnio opóźnione (ale zawsze) nadejście jesiennej deprechy, hehe, a już przestałam liczyć, że przybędzie.

    A propos. Do zobaczenia popołudniu (???)!

    OdpowiedzUsuń
  5. niestety mnie nie będzie dziś :( Ale w niedzielę na 200% będę, więc jak co, to krzycz "ROŚLINOŻERKO GDZIEŚ TY:P?"

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...