Żaden kot nie ucieszyłby się z ziemniaczanego tortu. W sumie więc dobrze, że nie jestem kotem. Nie pierwszy raz z resztą przychodzi mi się z tego cieszyć i z pewnością nie ostatni.
Co to ja miałam na myśli? Ach, że sobota. Że po raz kolejny spacerując po Wildzie uznaliśmy z Tiru Riru, że tutaj ludzie są unikatowi. Że tort ziemniaczany. No tak. Z pieczarkami, brukselką, cukinią. I innymi różnościami. Mieszkając od lat w ziemniakami stojącej Wielkopolsce baaaaaardzo rzadko jem ziemniaki, więc niech ten zmasowany atak pyrowy nie odstrasza. To tylko taki wybryk.
Krok po kroku to wygląda tak:
1. Trzeba zgromadzić składniki:
* 1 kg ziemniaków
* 2 cebule
* ok 1/2 szkl. mleka sojowego
* 4 łyżki mąki z ciecierzycy (od biedy innej)
* pęczek koperku
* 500 g pieczarek
* 500 g brukselki
* 1/2 małej cukinii, pokrojonej w cienkie plasterki
* trochę czerwonej papryki pokrojonej w słupki
* sól, pieprz
* oliwa do smażenia
2. ziemniaki gotuje się w osolonej wodzie do miękkości a brukselkę do połowy. Po odcedzeniu na razie odkłada się na bok.
3. pieczarki trzeba pozbawić ogonków (ja po prostu wyłamałam) i podsmażyć w całości dość mocno na gorącej oliwie. Odłożyć potem na talerzyk z papierowym ręcznikiem, żeby pozbyć się nadmiaru oliwy i wody.
4. cebulkę drobno pokrojoną smaży się na jasno-złoto na oliwie razem z posiekanymi ogonkami pieczarek.
5. Ziemniaki traktuje się bez litości i robi się mikserem puree: miesza się je z mlekiem, podsmażoną cebulką i ogonkami pieczarek, posiekanym koperkiem. Dodaje się mąkę z ciecierzycy, żeby związać ciasto. Doprawić można solą, pieprzem i czymkolwiek lubisz.
6. teraz już tylko pozostaje formę wysmarować tłuszczem i wysypać np. bułką tartą (ale ja wysypałam mączką z suszonych grzybów leśnych).
7. Równomiernie wyłożyć do formy puree ziemniaczane. W nim układać według uznania pieczarki, brukselkę, cukinię, paprykę, wciskając je w ciasto (śmiało, i tak wylezą na wierzch przy pieczeniu)
8. Piecze się to 30 minut w 175 stopniach w piekarniku z termoobiegiem i nagrzewaniem od dołu (albo w 200 stopniach bez termoobiegu). Trzeba zerkać, czy się nie jara.
I to wszystko
Po wyjęciu z piekarnika TRZEBA obowiązkowo odczekać przed podaniem (tak spokojnie ok. 20 minut) - żeby się nie poparzyć i żeby ciasto uzyskało bardziej zwartą postać (na gorąco po prostu jest za miękkie, żeby je wyjąć z formy i wygląda bardzo nie ciekawie na talerzu). Z resztą, po przestudzeniu jest też po prostu smaczniejsze. Można podawać z sosem pomidorowym.
Smacznego.
W pierwszej chwili myślałam, że to o mnie ^^;.
OdpowiedzUsuńWygląda intrygująco!
Ty to potrafisz kota zdenerwować ! Mój kocic czy to ziemniak, ryba, pomidor, jajko, placek, karton czy nieugotowany makaron, to i tak mu nie popuści xD Co do ciasta... Wygląda bajecznie :) P.S. Cieszę się, że już wyzdrowiałaś :) Lubie zarażać się od Ciebie pozytywną energią płynąca z bloga :P
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że zawsze tylko tym.
OdpowiedzUsuńPozdro.
Smaczności!
Piękny i okazały wypiek :)
OdpowiedzUsuńDodam tylko, z pełną odpowiedzialnością, że lepsze to jest nawet po odgrzaniu nazajutrz w piekarniku. Sprawdzono.
OdpowiedzUsuńalez to musialo byc pyszne!! uwielbiam te warzywa.
OdpowiedzUsuńNo wygląda strasznie smakowicie. Kocham cukinię i brukselkę <3. Szkoda, że nie mam takiej formy ^^.
OdpowiedzUsuńPoza tym pyrki są spoko :>
Zwykła tortownica też daje radę :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńPs. możesz coś zrobić żeby można było dodawać komentarze jako URL (czyli podając swój adre), mam bloga na bloxie i żeby coś Ci napisać muszę się na Męża logować na google.
Pozdrawiam
edysqa
www.cobylonaobiad.blox.pl
powinno być już dobrze.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i świetne przepisy. Obowiązkowo biorę pod obserwację :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do odwiedzenia mojego:
http://www.beztroskiegotowanie.com/
wygląda niesamowicie :) koniecznie muszę spróbować :)
OdpowiedzUsuń