Bardzo lubię takie dni, jakimi teraz raczy nas jesień. Słoneczne, złotolistne, rześkie, zachęcające do spacerów, biegania, zażywania pogody. Na Łęgach Dębińskich drzewa wyglądają cudnie - jeszcze zielone, choć tu i tam pojawiają się już przebłyski żółte, złociste i brązowe... kolory są soczyste i apetyczne i aż by się chciało mieć to samo na talerzu. Chciałoby się? To niech się weźmie liście (jak na jesień przystało, ale nie te z parku, tylko te z lodówki) sałaty lodowej, ruccoli i szpinaku, niech się weźmie do tego awokado pokrojone w kostkę, nasionka lnu, trochę oliwy, kilka kropel soku i trochę otartej skórki z cytryny (dobrze wyszorować!!!) i niech się ma taką jesienną kupę liści na talerzu. Nie szeleszczą, za to miło chrupią. Jeszcze pachną latem a przy tym skutecznie odpędzają wczesnojesienny chłód (i głód)
Chrrrup... Mmmm...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz