Pokazywanie postów oznaczonych etykietą avocado. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą avocado. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 20 marca 2011

O złośliwej Lunie i stosowności środków zaradczych.




No i proszę. Księżyc miał swoje plany i nadał wydarzeniom  niespodziewany bieg. I nie taki, jaki najpiękniej wyglądałby w białym świetle pełni. W tym szaleństwie musi być jednak metoda i będzie dobrze - a na pewno lepiej niż jest. Jeśli można temu dopomóc, to zapewne najskuteczniejszą metodą doraźną jest doustna aplikacja odpowiedniej, a przy tym smacznej (potwierdzili i Paweł i Marek, co na popołudniową kawę wpadł) mieszanki: trochę cukru, dużo magnezu, potas, witamina B, C itd.. Mocy, przybywaj! No... przybywajże... ech...

Foremki z ciasta francuskiego to oczywiście gotowiec, bardzo smaczny, pozwalający działać na autopilocie. Polecam. Wypełnione kakaowym kremem, płatkami migdałów i owocami. Czyli hardkorowe rozwiązanie na hardkorowy dzień.

Przepis na krem kakaowy:

- 1 awokado bardzo dojrzałe
- 1 czubata łyżeczka gorzkiego kakao
- 1 łyżka syropu cukrowego/z agawy/sztucznego miodu

Wszystko razem miksować aż do uzyskania gładkiej lśniącej masy kakaowej. Najlepiej smakuje mocno schłodzona.

Zamilczmy o przyczynach, o drogach i wybojach relacji międzyludzkich a w szczególności o przyjaźniach i innych takich. Lekko smutno.

sobota, 27 listopada 2010

Z pozdrowieniami dla zimy!!


Dokładnie tak, jak przewidziałam spadł dziś w nocy śnieg, i nie można już nawet udawać, że to tylko jesień robi się coraz chłodniejsza. Po prostu zima. Sypnęło, ścięło i zmroziło. Stargany pod śniegiem, drętwiejące palce zaciśnięte na torbie z warzywniaka. Wszyscy muszą równo kombinować, żeby nie dać się zimie. Moim sposobem na pierwszy dzień tej śniegowy jest kanapka z awokado, olejem lnianym, migdałami, papryką i rzeżuchą. Chleb przewspaniały żytni przybył z piekarenki przy Rynku Wildeckim, którą odkrył niedawno Paweł, a o której jeszcze niedługo napiszę więcej, bo BARDZO na to zasługuje - przepyszne wypieki i miła pani sprzedawczyni.

poniedziałek, 11 października 2010

ojej, zjadłam drzewo...




  
Bardzo lubię takie dni, jakimi teraz raczy nas jesień. Słoneczne, złotolistne, rześkie, zachęcające do spacerów, biegania, zażywania pogody. Na Łęgach Dębińskich drzewa wyglądają cudnie - jeszcze zielone, choć tu i tam pojawiają się już przebłyski żółte, złociste i brązowe... kolory są soczyste i apetyczne i aż by się chciało mieć to samo na talerzu. Chciałoby się? To niech się weźmie liście (jak na jesień przystało, ale nie te z parku, tylko te z lodówki) sałaty lodowej, ruccoli i szpinaku, niech się weźmie do tego awokado pokrojone w kostkę, nasionka lnu, trochę oliwy, kilka kropel soku i trochę otartej skórki z cytryny (dobrze wyszorować!!!) i niech się ma taką jesienną kupę liści na talerzu. Nie szeleszczą, za to miło chrupią. Jeszcze pachną latem a przy tym skutecznie odpędzają wczesnojesienny chłód (i głód)

Chrrrup... Mmmm...

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

O, ja Cię guacamolę!

Zgoda, przyznaję, że mam drobną, chwilową, niegroźną obsesję na punkcie awokado. Bo to źródło pożytecznego tłuszczu roślinnego i witamin, bo jest dość nieoczywiste a jednocześnie całkiem przyjemne w konsumpcji. I dodaje energii, a ja mam dziś spadek. Spaaaaaadeeeeeek...

Słaniam się wręcz, bo po wczorajszej szarlotce (wspomniałam, że była repeta z Kocich Łakoci, nawet lepsza?) zajadanej nocną porą, długo nie mogłam zasnąć - tak to jest, kiedy zażyje się na raz za dużo cukru i mózg rusza na Wielką Pardubicką. Duża wskazówka okrąża tarczę zegara a myśli pozrywały uzdy i galopują nie wiadomo dokąd, ale na pewno nie w objęcia Morfeusza... i tak, godzina za godziną.

Można więc uznać, że moje dzisiejsze placki to wytwór deliryczno - oniryczny. Może pomyślałabym, że wcale ich nie zrobiłam, ale przecież są dowody. Jak można się domyślić bazują na składnikach tradycyjnego guacamole, ale przeszły w poczciwą, znaną jak świat długi i szeroki przaśną formę naleśnikową.

 
Wszystko dzisiaj guacamolę
- 1 dojrzałe, miękkie awokado
- 2-3 ząbki czosnku
- szklanka mleka roślinnego
- mąka (ok 250 g, chodzi nam o konsystencję gęstej śmietany. Ja miałam akurat pod ręką mąkę razową, więc też trochę dodałam)
- 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka kartoflanki
- 2 łyżki siekanej kolendry, najlepiej świeżej (można zastąpić pietruszką, ale smak już całkiem inny)
- 1 pomidor, posiekana czerwona cebulka
- sól, pieprz

Przygotowanie (tak proste, że nawet w letargu, pół-lunatykując radę dasz): Czosnek ugotowałam w rondelku z wodą, aż się zrobił miękki, po czym roztarłam go na gładką masę z awokado (kawałek awokado zostawiłam - przyda się na końcu), dodałam mleko, mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia, masło i łyżkę kolendry, szczyptę soli i pieprzu. Piekłam na małej patelni placuszki o grubości ok. 5mm. Po upieczeniu pokroiłam je na połowy, przełożyłam kawałkami awokado i plasterkami pomidora. Zapomniałam posypać pozostałą kolendrą i cebulką, ale tak trzeba by to właśnie zrobić :)

Całkiem dobre. Zwłaszcza patent z czosnkiem uważam za zwycięski. Dzięki temu jego aromat jest nadal wyczuwalny, a nie zagłusza całkowicie delikatnego smaku awokado i zostawia miejsce kolendrze.

Czosnek obniża ciśnienie, kolendra uspokaja. Ułatwia zasypianie (choć tu akurat problemów nie wieszczę)

Smacznego, dobrej nocy.

piątek, 9 kwietnia 2010

Je m'appelle Love O'Cadeaux

Smakowita jest pasta z awokado. Nie wie, kto nie skosztuje. Zapoznałam się z tym zielonym dobrem, kiedy kilka lat temu spędzałam wakacje u koleżanki na Kaszubach, w domu letnim jej rodziców, w Nowej Hucie (sic!). Miejsce cudne, gościnne, obfite w widoki. W którąkolwiek stronę wyjść z domu - krajobrazy, kolory, drogi mało uczęszczane. To lubię. Niedaleko domu pola a na miedzach jeżyny. Dalej mokradła, na które wieczorami przylatują żurawie. W lesie Jezioro Kamienne. Jego wody mają wyjątkowe właściwości - włosy stają się miękkie a skóra gładka.
Oli rodzice prowadzą domostwo ekologiczne. A przed domem rosną budleje Dawida i siada na nich mnóstwo motyli, których nazwy nie znam. Pierwszy pobyt na Kaszubach uważam za udany. Zdobycz kulinarna nie jest specjałem kaszubskim, ale kojarzy się z tym miejscem. Raz spróbowawszy, można się zakochać (a propos: awokado dobre na serce!). Niezmiennie mnie zadziwia, jak pyszne efekty potrafią przynosić najprostsze pomysły. I nie pierwszy raz jedzenie kopie moja wyobraźnię jak prawa noga Roberto Carlosa (chyba jest prawonożny?).
Awokado - tłuściutkie i miękkie - wdało się w wakacyjny romans z chudym, sprężystym szczypiorkiem. Obie strony całkiem zielone, układ doskonale autonomiczny, ale i otwarty na spółkowanie na kanapce z różnymi takimi... Czasami przytula się do nich Mozarella - rozlazła włoska mamuśka, czasami zwiedzione na manowce młodziutkie kiełki, a innym znowu razem, pomidor o soczystym, napiętym ciele. Kombinacji bywa wiele, bo ta para ma do zaoferowania wyjątkowe połączenie łagodności i pikanterii, które znajduje wszędzie wielu amatorów.

Bon Apetit!
 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...