No to może prosto z mostu: zupa ta mniam, nazwę swoją zawdzięcza obecności... no tak, glonów. Wrzuciłam do niej kilka łyżeczek sproszkowanej spiruliny, która nie wpłynęła zauważalnie na smak całości (nie stwierdzono w teście smakowym, któremu poddano nieświadomego współlokatora i towarzysza posiłku). Z pewnością, natomiast, podniosła jej walory odżywcze. To bardzo pożywna zupka, w sam raz na taki zimny dzień.
Wśród składników znalazły się też: brokuły, cukinia, por, seler, pietruszka, ziemniaki, zioła, siemię lniane. W różnych proporcjach - tak, żeby zupa była dosyć gęsta, pożądnie warzywna. Całość jest tylko częściowo rozdrobniona.
Zupa ma co prawda kolor jesiennego stawu (może zadużo się nadreptałam dziś wokół tego oczka na Łęgach...) ale podejrzewam, że jest nieco lepsza w smaku. Jest bardzo smaczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz