Wiosna, wiosna, radość i zadowolenie. Akcje społeczne i różne działania wespół wzespół
Jeszcze miesiąc temu byłam na łyżwach. Z pewnością było to ostatnie wyjście na łyżwy w tym sezonie i choć lodowisko przygotowane było dobrze, to myślałam, że stopnieje na myśl o nadchodzącej podwyżce Celsjuszy - jeśli nie w pogodzie to już na pewno w moich osobistych kategoriach. Jak się okazało, radość z wiosennych ociepleń okazała się odrobinę przedwczesna i maj zastał nas dość chłodno, ale było kilka naprawdę przyjemnych dni i wieczorów.
Mój instynkt dawcy i działacza ma się dobrze. Dawca krwi (a być może szpiku), dawca dobrego samopoczucia, dawca czasu. To wszystko wspaniałe i daje prawdziwą satysfakcję. You can't always get what you want, jak śpiewali Stonesi, ale... you can give as much as you want.
Był Vegan Lunch w Meskalinie - Root Lunch, jak dotąd najlepiej przemyślane menu ze wszystkich lunchy, w jakich miałam przyjemność pomagać. Będzie o tym w innym poście, achronicznie, a chuj tam.
A potem (a tu przedtem) była przemiła sobotnia akcja na Wildzie. Kto by jeszcze nie wiedział, jestem - przynajmniej aktualnie, a właściwie ponownie - Wildzianką. 26 kwietnia dzięki inicjatywie Stowarzyszenia WILdzianie, współpracy MPK Poznań, organizacjom Kejter też Poznaniak oraz Generatorowi MALTA odbyło się Sprzątanie Wildy.
Tak więc mieszkańcy wespół się wzięli i ochędożyli swój fyrtelek na glanc. Umyto słupy, posprzątano psie kupy, pozrywano nielegalne plakaty i zrobiono dużo dobra. A na koniec... na koniec był piknik w Ogrodzie Wilda.
Ogród Wilda to taki skwer zagospodarowany społecznie, pomiędzy dwoma domami. Dzięki pracy i energii garski osób miejsce dawnego dzikiego śmietniska zajął przyjemny zakątek z roślinami dzielnie radzącymi sobie na niegościnnej, gruzowatej ziemi. Jest coraz ładniej, pojawił się pojemnik na wodę, którą dostarczają raz na jakiś czas strażacy :)))
Ah, no i ten piknik. Razem z młodymi Wildzianami przygotowaliśmy dla całej dużej grupy zmęczonych sprzątaczy dwie fantastyczne sałatki. Jedną na bazie jarmużu (tak, o tej porze tylko z Biedry), drugą na bazie botwinki. Proste i pyszne. Poniżej podaję proporcje "domowe", bo ilości, które przeszły przez moje ręce w ogródku przekraczają możliwości nawet wielkich głodomorów :)
1. Jarmuż z gremolatą cytrusową
Składniki:
* 4 garście pokrojonego dość drobno jarmużu (usunąć twarde łodyżki)
* pęczek natki pietruszki
* 1 cytryna
* 1-2 pomarańcze
* 1-2 ząbki czosnku
* 4 łyżki ziaren słonecznika
* 100 g kaszy kus kus
* kilka łyżek oliwy
* 1 łyżeczka octu balsamicznego
* sól, pieprz
Przygotowanie:
GREMOLATA (gremolata tradycyjnie składa się z pietruszki, cytryny, czosnku i oliwuy i podawana jest do mięsa, ale ja ją oswoiłam):
posiekać drobno natkę pietruszki i czosnek, zetrzeć skórkę z cytrusów. Wymieszać składniki, dodać oliwę, ocet, sok z pomarańczy i cytryny (według uznania, najpierw proponuję dodać trochę, a potem najwyżej dokwasić na końcu). Odstawić gremolatę, żeby smaki się dobrze wymieszały.
Kuskus przygotować na sypko, ziarna słonecznika uprażyć na suchej patelni, jarmuż pokroić drobno, usuwając grubsze łodyżki.
Wszystko wymieszać.
JEŚĆ
2. Sałatka z botwinki, czyli chłodnik na sucho
Składniki:
* pęczek botwinki
* pęczek rzodkiewek
* 1 średni ogórek sałatkowy
* pęczek koperku
* pęczek szczypiorku
* oliwa
* sól, pieprz, sok z cytryny
* grzanki albo pieczywo pszenne do ich przygotowania
Przygotowanie:
Nic prostszego!
Botwinkę (wszystko poza bulwami, a więc łodygi i liście) trzeba pokroić w dwucentymetrowe kawałki, rzodkiewki w półkrążki, a ogórka w kostkę (ogórka warto odsączyć na sitku).
Składniki wymieszać z posiekanym koperkiem i szczypiorkiem, dodac odrobinę oliwy i przyprawić.
Dobrze podać z grzankami, które najlepiej przygotować samodzielnie (pokrojone w kostkę pieczywo pszenne trzeba na niedużym ogniu piec na złoto na odrobinie oliwy), ale w warunkach polowych bez kuchni musieliśmy się obejść gotowymi grzankami. Też były pyszne.
To by było na tyle z ogrodu.
Wkrótce razem z Vegan Hooligan Crew przygotowuję jednodniową ucztę cukierniczą w MiXtura vege cafe w Poznaniu.
Słodka MiXtura już 11 maja! Czuwaj!
* KREACJA W KUCHNI *
poniedziałek, 5 maja 2014
środa, 19 marca 2014
Wege Skorupiaki
Spokojnie, żaden pustorak nie ucierpiał w tym dzaiałaniu.
Pamiętam, ze w moim domu rodzinnym duży elegancki słój z makaronowymi olbrzymimi muszlami stał na jednej z szafek kuchennych. Wtedy nie znałam pięknej nazwy "conchiglioni". Do ozdoby trochę, a trochę, żeby pamiętać, że kiedyś mamy w planie je ugotować i nafaszerować czymś dobrym. W tamtym czasie "dobrym" oznaczało "mięsem". Ale to było dawno, a w moim rodzinnym domu mięso nadal jest chętnie jedzone, w niemałych ilościach i różnorodnych odmianach.
Ale odetnijmy się od tej historii, ponieważ - z mięsem czy nie - muszle nigdy nie zostały przyrządzone. Nie bardzo było wiadomo jak, a może było to czasochłonne, a może jeszcze inne przyczyny doprowadziły do tego, że makaron najzwyczajniej na świecie zbrzydł, zakurzył się i pokruszył. I tyle go widzieli...
... aż do niedawna. Aż do czasu, kiedy upolowałam podobny w supermarkecie. Lepszy, bo karbowany i grubszy. Teraz już mi całkiem się opatrzył, bo okazał się cudownym rozwiązaniem jedzenia na wynos, jedzenia do pracy, jedzenia bankietowego do łapki itp., ale wtedy to była pierwsza przygoda.
I tak nadziabałam dwoma farszami: szpinakowym z tofu oraz pikantnym z soczewicą i pieczoną papryką.
Wszystko w sosie pomidorowym.
Naprawdę sobie cenię ten przepis, więc go nie zmieniam, haha.
Wege Jumbo Skorupiaki - czyli Conchiglioni
Najpierw zrobić farsze, ugotować makaron i zrobić sos pomidorowy, na końcu nadziewać i układac w formie
FARSZ ZIELONY (tofu i szpinak)
1-2 opakowania mrożonego szpinaku (zależy, czy ma być bardziej tofu, czy bardziej szpinakowe)
2-3 kostki tofu naturalnego
2 ząbki czosnku
1 nieduża cebula
sól, pieprz, oliwa
Po prostu poddusić cebulkę i czosnek z rozmrażającym się spinakiem, doprawić i dodać tofu.
volia!
FARSZ CZERWONY (soczewica i papryka) soczewicy czerwonej
1 czerwona cebula
1 duża papryka czerwona
1 papryczka chilli lub odrobina sproszkowanego chilli
1 - 2 marchewki
1 szklanka zmielonych pomidorów
sól, oliwa
Na oliwie poddusić cebulę, marcher i paprykę z chili, po czym dosypać soczewicę (suchą). kiedy się lekko upraży (delikatnie!) należy zalać całość zmielonymi pomidorami. Obserwować jak soczewica wchłania sok i w razie czego dolać jeszcze.
SOS POMIDOROWY NAJPROSTSZY
2 ząbki czosnku
2 szalotki albo nieduż cebulka
1 kg pomidorów albo 2 puszki krojonych
papryka czerwona słodka w proszku, sól, oliwa, chilli, świeża bazylia
Na oliwie krótko zeszklić cebulkę i czosnek, wrzucić pomidory, doprawić i gotować chwilę. Na końcu dodać posiekaną bazylię.
MAKARON UGOTOWANY? Al dente, moi Państwo, Al dente, a nie mlaskanie w rytmie polskiej kluski!!!
Kiedy makaron jest ugotowany, trzeba ostrożnie oddzielać od siebie muszle i faszerować. Układać na talerzu albo w formie według uznania kolorystycznego i gustu. Niema potrzeby zapiekać - wszystko jest już ugotowane.
Przedpodaniem dołożyć ćwiatrki świeżych pomidorów i dużo bazylii.
Równie dobrze smakuje na zimno, co na ciepło.
Tak samo dobrze w ręce, co na talerzu/widelcu
W domu i w plenerze
na obiad i kolację
jako przystawka albo danie główne.
Ocean możliwości.
but no shell was hurt.
Jedzcie ładnie!
Pamiętam, ze w moim domu rodzinnym duży elegancki słój z makaronowymi olbrzymimi muszlami stał na jednej z szafek kuchennych. Wtedy nie znałam pięknej nazwy "conchiglioni". Do ozdoby trochę, a trochę, żeby pamiętać, że kiedyś mamy w planie je ugotować i nafaszerować czymś dobrym. W tamtym czasie "dobrym" oznaczało "mięsem". Ale to było dawno, a w moim rodzinnym domu mięso nadal jest chętnie jedzone, w niemałych ilościach i różnorodnych odmianach.
Ale odetnijmy się od tej historii, ponieważ - z mięsem czy nie - muszle nigdy nie zostały przyrządzone. Nie bardzo było wiadomo jak, a może było to czasochłonne, a może jeszcze inne przyczyny doprowadziły do tego, że makaron najzwyczajniej na świecie zbrzydł, zakurzył się i pokruszył. I tyle go widzieli...
... aż do niedawna. Aż do czasu, kiedy upolowałam podobny w supermarkecie. Lepszy, bo karbowany i grubszy. Teraz już mi całkiem się opatrzył, bo okazał się cudownym rozwiązaniem jedzenia na wynos, jedzenia do pracy, jedzenia bankietowego do łapki itp., ale wtedy to była pierwsza przygoda.
I tak nadziabałam dwoma farszami: szpinakowym z tofu oraz pikantnym z soczewicą i pieczoną papryką.
Wszystko w sosie pomidorowym.
Naprawdę sobie cenię ten przepis, więc go nie zmieniam, haha.
Wege Jumbo Skorupiaki - czyli Conchiglioni
Najpierw zrobić farsze, ugotować makaron i zrobić sos pomidorowy, na końcu nadziewać i układac w formie
FARSZ ZIELONY (tofu i szpinak)
1-2 opakowania mrożonego szpinaku (zależy, czy ma być bardziej tofu, czy bardziej szpinakowe)
2-3 kostki tofu naturalnego
2 ząbki czosnku
1 nieduża cebula
sól, pieprz, oliwa
Po prostu poddusić cebulkę i czosnek z rozmrażającym się spinakiem, doprawić i dodać tofu.
volia!
FARSZ CZERWONY (soczewica i papryka) soczewicy czerwonej
1 czerwona cebula
1 duża papryka czerwona
1 papryczka chilli lub odrobina sproszkowanego chilli
1 - 2 marchewki
1 szklanka zmielonych pomidorów
sól, oliwa
Na oliwie poddusić cebulę, marcher i paprykę z chili, po czym dosypać soczewicę (suchą). kiedy się lekko upraży (delikatnie!) należy zalać całość zmielonymi pomidorami. Obserwować jak soczewica wchłania sok i w razie czego dolać jeszcze.
SOS POMIDOROWY NAJPROSTSZY
2 ząbki czosnku
2 szalotki albo nieduż cebulka
1 kg pomidorów albo 2 puszki krojonych
papryka czerwona słodka w proszku, sól, oliwa, chilli, świeża bazylia
Na oliwie krótko zeszklić cebulkę i czosnek, wrzucić pomidory, doprawić i gotować chwilę. Na końcu dodać posiekaną bazylię.
MAKARON UGOTOWANY? Al dente, moi Państwo, Al dente, a nie mlaskanie w rytmie polskiej kluski!!!
Kiedy makaron jest ugotowany, trzeba ostrożnie oddzielać od siebie muszle i faszerować. Układać na talerzu albo w formie według uznania kolorystycznego i gustu. Niema potrzeby zapiekać - wszystko jest już ugotowane.
Przedpodaniem dołożyć ćwiatrki świeżych pomidorów i dużo bazylii.
Równie dobrze smakuje na zimno, co na ciepło.
Tak samo dobrze w ręce, co na talerzu/widelcu
W domu i w plenerze
na obiad i kolację
jako przystawka albo danie główne.
Ocean możliwości.
but no shell was hurt.
Jedzcie ładnie!
środa, 26 lutego 2014
W W W W W W W W W W
Aż nie wiadomo, od czego zacząć. Dwa lata hop.
W metryce trzydzieści to liczba, nie miara. W portfelu drobne - na szczęście, bo na co. W szafie zbiór kiecek - próżny, niedomknięty. W kieszeniach (jednak) kamienie na drogę, w plecaku spadochron już ponad półwieczny. W lutym... ach! W lutym jest zawsze najgorzej. W lutym bywam zazdrosna. W najmniej spodziewanym momencie. W lutym nie jestem sobą, bo jestem zbyt i nie dosyć. W najbliższych planach mam księżyc w nowiu albo i w pełni. W niebieskim świetle przeczytasz na górze i w dole brzucha te drogocenne zapiski, które tam ktoś umieścił. Trzy po trzy, w tył i w przód. *
* Autorka zdaje sobie sprawę, że przyjmowanie formy wyliczenia może robić wrażenie uzurpowania sobie umiejętności posługiwania się mową wiązaną, ale w żadnym wypadku tak nie jest. Że plecie bez związku, to nie znaczy, że wiąże.
** po lewej: Michał Martychowiec, In Memory, site-specific, 2013, Signum Fondazione Palazzo Dona', Wenecja; fot. M. Sokolnicka, 2013
W metryce trzydzieści to liczba, nie miara. W portfelu drobne - na szczęście, bo na co. W szafie zbiór kiecek - próżny, niedomknięty. W kieszeniach (jednak) kamienie na drogę, w plecaku spadochron już ponad półwieczny. W lutym... ach! W lutym jest zawsze najgorzej. W lutym bywam zazdrosna. W najmniej spodziewanym momencie. W lutym nie jestem sobą, bo jestem zbyt i nie dosyć. W najbliższych planach mam księżyc w nowiu albo i w pełni. W niebieskim świetle przeczytasz na górze i w dole brzucha te drogocenne zapiski, które tam ktoś umieścił. Trzy po trzy, w tył i w przód. *
* Autorka zdaje sobie sprawę, że przyjmowanie formy wyliczenia może robić wrażenie uzurpowania sobie umiejętności posługiwania się mową wiązaną, ale w żadnym wypadku tak nie jest. Że plecie bez związku, to nie znaczy, że wiąże.
** po lewej: Michał Martychowiec, In Memory, site-specific, 2013, Signum Fondazione Palazzo Dona', Wenecja; fot. M. Sokolnicka, 2013
czwartek, 16 lutego 2012
Słowa kluczowe: śnieg, przeziębienie, nieporozumienia, mandat.
Czasami naprawdę lepiej nie wychodzić z domu. To się czuje i nie należy przeginać z wciskaniem sobie przymusu opuszczania łóżka. Symptomy i rozwój sytuacji? Bardzo proszę.
Już od rana wszystko wypada z rąk i tylko cudem nie tłucze się na posadzce kuchennej, potykasz się na prostej drodze, brnąc w śniegu (w imię tych 10 tysięcy kroków dla zdrowia), czujesz, ale głośnym gwizdaniem ignorujesz nadchodzące przeziębienie, niczego nie załatwiasz jak trzeba, łapiesz się na tym, że krzyczysz na swojego szefa, zapominasz o umówionym spotkaniu, a w drogę powrotną do domu już wsiadasz do tramwaju (żeby jak najszybciej zamknąć się w pokoju i zasłonić okno, pal sześć dzienną porcję ruchu), kasujesz bilet, a potem jest kontrola i - może wypadł przy wkładaniu urękawiczoną dłonią do kieszeni w puchówce a może go zjadłaś - nie możesz go znaleźć i dostajesz mandat.
No, ja pier.
Brak przytomności i i słabe osadzenie w rzeczywistości od rana skutkuje eskalacją zła i agresji świata wobec mięczaków i osób chwilowo nie kumających czaczy. Wniosek prosty: nie trzeba postępować wbrew naturze, bo to się mści. Jednak.
Późna kolacja wielce wskazana. I choć jedzenie w łóżku jest trochę świętokradztwem, to dzisiaj popełniam je z premedytacją.
Udawane wegeburito - zdecydownie najlepsze, co mnie dziś spotkało.
Składniki (na ok 4 porcje):
- tortilla (gotowiec, wiem, wiem, że to syf)
- 1 puszka czerwonej fasoli
- 1 duża cebula
- 1 ząbek czosnku
- 1 puszka pomidorów (o tej porze roku są lepsze niż surowe a witamin mają pewnie tyle samo)
- pół czerwonej papryki słodkiej
- szczypta chili
- oliwa
- sól
- natka pietruszki
Przygotowanie (jedyna właściwa wersja ekspres):
1. Pokroić cebulę i paprykę w dość drobną kostkę, czosnek w plasterki i podsmażyć to chwilę na oliwie. Posolić i doprawić chili.
2. Po chwili dodać odcedzoną fasolę, chwilę poddusić i dodać pokrojone w kostkę pomidory. Po kilku minutach, kiedy nadmiar wody odparuje, farsz jest gotowy.
3. Tortillę kładziemy na chwilę na suchą patelnię, żeby zrobiła się elastyczna.
4. Wykładamy część farszu na placek, posypujemy pietruszką (dużo!!!) i zawijamy.
5. Jemy oglądając ulubiony serial.
6. Popijamy grzanym piwem.
7. Wyciągamy wnioski z dzisiejszej - nazbyt chyba pochopnej - decyzji opuszczenia domu i zasypiamy z mocnym postanowieniem poprawy.
8. Raz jeszcze wzdychamy nad kwestią mandatu i już naprawdę zasypiamy.
Już od rana wszystko wypada z rąk i tylko cudem nie tłucze się na posadzce kuchennej, potykasz się na prostej drodze, brnąc w śniegu (w imię tych 10 tysięcy kroków dla zdrowia), czujesz, ale głośnym gwizdaniem ignorujesz nadchodzące przeziębienie, niczego nie załatwiasz jak trzeba, łapiesz się na tym, że krzyczysz na swojego szefa, zapominasz o umówionym spotkaniu, a w drogę powrotną do domu już wsiadasz do tramwaju (żeby jak najszybciej zamknąć się w pokoju i zasłonić okno, pal sześć dzienną porcję ruchu), kasujesz bilet, a potem jest kontrola i - może wypadł przy wkładaniu urękawiczoną dłonią do kieszeni w puchówce a może go zjadłaś - nie możesz go znaleźć i dostajesz mandat.
No, ja pier.
Brak przytomności i i słabe osadzenie w rzeczywistości od rana skutkuje eskalacją zła i agresji świata wobec mięczaków i osób chwilowo nie kumających czaczy. Wniosek prosty: nie trzeba postępować wbrew naturze, bo to się mści. Jednak.
Późna kolacja wielce wskazana. I choć jedzenie w łóżku jest trochę świętokradztwem, to dzisiaj popełniam je z premedytacją.
Udawane wegeburito - zdecydownie najlepsze, co mnie dziś spotkało.
Składniki (na ok 4 porcje):
- tortilla (gotowiec, wiem, wiem, że to syf)
- 1 puszka czerwonej fasoli
- 1 duża cebula
- 1 ząbek czosnku
- 1 puszka pomidorów (o tej porze roku są lepsze niż surowe a witamin mają pewnie tyle samo)
- pół czerwonej papryki słodkiej
- szczypta chili
- oliwa
- sól
- natka pietruszki
Przygotowanie (jedyna właściwa wersja ekspres):
1. Pokroić cebulę i paprykę w dość drobną kostkę, czosnek w plasterki i podsmażyć to chwilę na oliwie. Posolić i doprawić chili.
2. Po chwili dodać odcedzoną fasolę, chwilę poddusić i dodać pokrojone w kostkę pomidory. Po kilku minutach, kiedy nadmiar wody odparuje, farsz jest gotowy.
3. Tortillę kładziemy na chwilę na suchą patelnię, żeby zrobiła się elastyczna.
4. Wykładamy część farszu na placek, posypujemy pietruszką (dużo!!!) i zawijamy.
5. Jemy oglądając ulubiony serial.
6. Popijamy grzanym piwem.
7. Wyciągamy wnioski z dzisiejszej - nazbyt chyba pochopnej - decyzji opuszczenia domu i zasypiamy z mocnym postanowieniem poprawy.
8. Raz jeszcze wzdychamy nad kwestią mandatu i już naprawdę zasypiamy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)